piątek, 30 stycznia 2009


" Byla sobie raz mloda dziewczyna, która zapytala pewnego chlopca, czy chcialby ja poslubic. Chlopiec odpowiedzial: Nie!? I... Dziewczyna zyla szczêsliwie, bez prania, gotowania, prasowania... Czêsto spotykala siê z przyjaciólmi, spala z kim chciala, zarabiala na siebie i wydawala pieniádze na co chciala.... Zyla dlugo i szczêsliwie :) *KONIEC* Problem jest w tym, ze nikt nigdy w dzieciñstwie nam nie opowiadal takich bajek. Za to wsadzili nas w gówno po uszy z tym cholernym ksiêciem z bajki! "

czwartek, 29 stycznia 2009


"Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Istnieją dwie społeczności, dwie kultury symbiotyczne z trudem dzielące tą samą planetę, dwie przeplatające się ze sobą struktury ludzkie, lustrzane odbicia jak korzeń i gałąź. Nadziemie i podziemie. Zgredy i odlotowcy."

Timothy Leary

Jak bédzie wygládalo logo Twojej firmy po kryzysie?

piątek, 23 stycznia 2009

Choroba "bluesowa"

http://oridea.net/?p=61

Pięćdziesięciu ludzi, jedno pytanie...

...zadawano różnym osobom pytanie “Co chciałbyś, żeby wydarzyło się dzisiaj, zanim skończy się dzień?”
http://www.inspiruj.com/?p=195

czwartek, 22 stycznia 2009

Sigur Ros - Hoppipolla

Pomoc od Rumiego

Idz, choc nie istnieje miejsce, do którego masz dojsc.
Nie próbuj siegac wzrokiem poza horyzont.
To nie dla ludzi. Wêdruj w sobie, ku wnêtrzu, a nie w stronê, w którá popycha Ciê strach.

Zylem na krawêdzi szaleñstwa, poszukujác powodów.
Jak opêtany walilem do drzwi.
Otwierajá siê.
Pukalem od srodka!

***

... Wstajê, a jeden ja
zmienia siê w stu.
Mówiá, ze krécé wokól Ciebie.
Bzdura. Krázé wokól siebie.

***

... Tañcz, jezeli ciê rozdarto.
Tañcz, jezeli zdarles z siebie bandaze.
Tañcz w srodku walki.
Tañcz w swojej krwi.
Tañcz, gdy jestes calkowicie wolny.

Lék przed lataniem


Gdzies mnie ciágnie...mam ochote obudzic sié jutro na plazy w Brazylii i turlac sié po piasku, wsluchiwac w morskie fale popijajác yerbe. Czesto jak rozmawiam z zaprzyjaznionymi brazilieo narzekaja, ze ich naród jest bardzo leniwy - po czésci z powodu pogody i zamilowania do imprez. Imponuje im Europa zachodnia, w której "tyle sie dzieje" i to, ze tutajsze kraje ciágle dázá do "lepszego jutra". Na wiekszá skale moze cos w tym jest jednak to co mnie najbardziej interesujé to spontanicznosc i wolnosc. Od dawna tkwi we mnie pomysl na wédrowny styl zycia i poznawanie nowych smaków i zapachów. Mam ochote wyjsc dzisiaj z domu i isc przed siebie-sprawdzic czy wszechswiat sié mná zaopiekuje i nie umré z glodu...zajác sié czyms co naprawdé ma sens czyli láczenie sié w radosci z tym co jest wokól. Glos léku natychmiast zaczyna wymieniac wszytkie rzeczy, od których zdajé sié byc zalezny jak zdrowie, pieniádze, dach nad glowá itd. Czy moge byc tak beztroski jak ptaki, które nie martwia sié o to co bédá jesc jutro? Co ze zwiazkami, w ktrorych jestem- partnerskich i rodzinnych? Czy sa one wazniejsze od tych jakie mam ze sloncem i drzewami? Niektórzy mówiá, ze mlodzi sa szaleni i maja mnóstwo odwaznych pomyslów, które z wiekiem ustepuja nowym ambicjom i planom. Z wiekiem pasja zanika a na jej miejsce zadomawia sié rutyna. Moje szalenstwo z kazdym rokiem jest coraz wyraniejsze i ciekawsze...im wiecej czasu spedzam w "systemie" tym bardziej przekonujé sié,ze to nie tego chcé! Wyciszam sié i czekam na odpowiedz...czujé, ze Rozwiázanie jest tuz obok.

Wlasnie znalazlem wiersz De Mello w tym klimacie na blogu Kronopia:

Gdy po raz pierwszy zajrzałem w ten nowy świat,
wydawał mi się przerażający.
Pojąłem,
co to znaczy być samotnym,
nie mieć żadnego schronienia,
aby porzucić wszystko i samemu być wolnym.

Nie być dla nikogo kimś szczególnym
i kochać wszystkich –
bo to jest prawdziwa miłość.

Ogrzewa dobrych i złych
w jednakowym stopniu.
Powoduje, że deszcz
spada na świętych w takiej samej mierze, jak i na grzeszników.

Czy róża może powiedzieć:
"Udzielę swej woni jedynie ludziom dobrym,
którzy będą mnie wąchać,
a nie zrobię tego wobec ludzi złych?"


Albo czy lampa może zadecydować:
"Dam oświetlenie wyłącznie ludziom dobrym,
a nie będę świeciła dla złych."


Albo drzewo:
"Obdarzę swym cieniem tylko dobrych odpoczywających pode mną,
zaś złych ludzi nie ocienię."

sobota, 17 stycznia 2009

Montmartre


Odgruzowujác dzisiaj mieszkanko z róznej masci dokumentów i pamiátek znalazlem krótká notatké napisana na Montmarte kiedy chwiejnym krokiem razem z ukochanym odkrywalismy nocne uroki Paryza...

Kraina na wzgórzu
o zapachu slodkiej doliny
tutaj mozesz istniec i tworzyc
slychac kawawiarniany smiech
niczym zaczarowaná melodie
w sród kamiennych krétych zaulków
mlodzieniec ze wschodu niesie czerwone róze

Przy boku moim prawym wysokie okiennice,
w których o poranku wschodzi slonce
przy boku moim lewym on i poezja

Paris 2007

czwartek, 15 stycznia 2009

Urodzinowa sesja Swiatla

Obchodzilismy wczoraj urodziny Hasha...od baru do baru, od klubu do klubu na Soho tanczylismy i wznosilismy bezslowne toasty. W ostatnim klubie stracilem poczucie granic mojego ciala...rozplynálem sié po sali, w dzwiekach muzyki, której na trzezwo ciezko mi sluchac poddalem sié i rozpuscilem. "Mozesz byc swojá wyjatkowo tozsamosciá-tá drobinká kurzu, którá tak cenisz albo wszytkim na raz"-powiedzial Glos. Rozplynalem sié w tym co jest- najpierw klub stal sié moim nowym cialem, pózniej miasto i dalej...poza slowami! Kiedy pojawial sie jakis najmniejszy mentalny dialog z samych glébin swiadomosci slyszalem swójá odpowiedz: Mylé sié odnosnie wszystkiego!-natychmaistowe rozprzestrzenianie sié i wolnosc...z oczu i innych czesci ciala fizycznego przelewal sie ten niesamowity nektar-wewnetrzna ekstaza, która wybucha i leci w przestrzen...widzisz i czujesz ze wszytskich stron, chwile jestes w swiadomosci ciala a za sekunde znikasz ze wszytkim co jest wokól i zostaje tylko ta niewyslowiona radosc i smiech "idioty"...

środa, 14 stycznia 2009

- Zyje nam sie lepiej - oznajmil w expose sejmowym premier.
- To fajnie wam - pomyslal naród.

wtorek, 13 stycznia 2009

piątek, 9 stycznia 2009


"Poeta robi z siebie jasnowidza przez długie, bezmierne i wyrozumowane rozregulowanie wszystkich zmysłów. Wszystkie postacie miłości, cierpienia, szaleństwa; sam znajduje i wyczerpuje wszelkie trucizny, aby zachować z nich kwintesencję. Niewysłowiona tortura, do której potrzeba mu całej wiary, całej nadludzkiej siły i od której staje się wielkim chorym, wielkim przestępcą, wielkim potępionym − i najwyższym Mędrcem! − Bo dochodzi do nieznanego! Kultywiwał przecież swoją duszę bardziej niż ktokolwiek inny! Dochodzi do nieznanego i kiedy, oszalały, traci na koniec rozeznanie swoich wizji, wtedy je zobaczył! Niech się na śmierć zamęczy skacząc przez rzeczy niesłychane i nie nazwane; przyjdą inni straszliwi pracownicy; zaczną od horyzontów, gdzie tamten stracił siły."

— List Arthura Rimbauda do Paula Demny'ego z 15 maja 1871

10 produktów wytwarzanych legalnie z kokainy i innych narkotyków

http://www.joemonster.org/art/10601/10_produktow_wytwarzanych_legalnie_z_kokainy_i_innych_narkotykow

Perelka

Wehikul czasu...3 (Przygoda z metalem)

Pod koniec podstawówki ku nieuciesze najblizszego otoczenia odkrylem Metallice:) Wychowawczyni nie podobala sié moja koszulka "Kill'Em All" co zapoczátkowalo dlugoterminowy konflikt na plaszczyznie muzyczno-stylowej...Jeden z naj naj kawalów tej amerykanskiej grupy to "Master Of Puppets":


W miedzy czasie stalem sie fanem "X-files"...nietety nie mam tu najlepszych-pojechanych klimatów jakie znalazly sié w pierwszej sciezce dzwiekowej wiec zostaje Mike Oldfield:




W szkole sredniej poznaje sié nowych ludzi a co za tym idzie nowe idee oraz gusta muzyczne. Pierwszym mocniejszym utworem, który zapamietalem jako fajny byl "Arise" brazyliskiej Sepultury:


Teraz cos klimatyczniejszego...ciemna strona w wykonaniu "Burzuma"(nie sluchac przy depresji ani najmniejszych objawach schizofrenii!)

czwartek, 8 stycznia 2009


"Poeta pragnie szaty niebios"

Gdybym miał niebios wyszywaną szatę
Z nici złotego i srebrnego światła,
Ciemną i bladą, i błękitną szatę
Ze światła, mroku, półmroku, półświatła,
Rozpostarłbym ci tę szatę pod stopy,Lecz biedny jestem: me skarby -- w marzeniach,
Więc ci rzuciłem marzenia pod stopy;
Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniach.

( William B. Yeats, Wiatr pośród trzcin, 1899)

Wehikul czasu...2

Róznych piosenek sluchalo sie na komunijnym Kasprzaku mojego brata...T.Love, Róze Europy, Chlopcy z Placu Broni, Kukiz i Czerwone gitary- klasyki polskiego rocka. Zadne z nich specjalnie nie zawrócily mi w glowie...dopiero jak od sásiada-fana dobrej muzyki dostalem kasetki z AC/DC, Queen, Pink Floydami-poznalem muzyke, ktorá slucham do dzis...choc jeszcze tego nie rozumialem gitary braci Young&Gilmoura sprawily. ze w moim swiecie nastala muzyczna swiatlosc...


Pamietam rowniez pierwsze obe za sprawa sluchania na walkmanie Enigmy przed snem oraz odmienne stany swiadomosci i uczucie wszechogarniajácej magii w ciágu dnia, kiedy uciekalem w nature i sluchajác "The Great Gig in the Sky":

środa, 7 stycznia 2009

Nasze Free Hugs London czyli sciskanie na deszczu pelna para...

Wehikul czasu...

...to bylby cud! Twistoid wspomnial ostatnio o utworach z przed lat, ktorych sluchalismy kiedys tam...wlasnie "music is ur best friend" dlatego postanowilem zrobic maly przeglad kawalkow (czegos o wiele wiecej niz tylko piosenek), ktore mialy swoj wplyw na mnie...Oczywiscie nie sposob odtworzyc teraz wszystkich, ktore wstrzasnely mlodym niewinnym umyslem ale chetnie wybiore sie w podroz muzycznych uniesien.
Pierwszy kawalek jaki pamietam to jakas piosenka Tiny Turner...ciotka kupila magnetofon i kasete a ja krecilem sie w fotelu sluchaja czegos w tym stylu:

Z krakusem w Londku Zdrój

niedziela, 4 stycznia 2009

The Sky in Motion


Cos nostalgicznego...rozmarzam sie o...
http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/ap081231.html

Refleksje nad "pieknem tego swiata" (Lacznosc ze Zrodlem part2)

Foto by Bobek:)
















Ostatnio szczegolnie zwrocilo moja uwage komplementowanie zycia i naszego czlowieczenstwa: jak to nasze cialo jest piekne..jak komos jest zmyslnie ulozony...jakiez to bezcenne jest doswiadczenie bycia czlowiekiem itd co mnie ciut zmieszalo.
Prosze nie odebrac tego co pisze jako atak czy pesymistyczne smuty ale jako okazje do przyjzenia sie otaczajacej rzeczywistosci jeszcze raz...
W wielu tradycjach jest mowa o doskonalym Bogu stwarzajacym na obraz i podobienstwo swoje a konkretnie stwarzajacym nas. Czy Bog moze miec raka albo jesli ja stworzony na jego podobienstwo moge miec? Wszytko wokol jest smiertelne-to cialko, ktore przychodzi na ten swiat w cierpieniu i ma swoje 5 minut tzw piekna po czym zaczyna sie starzec i chorowac. Gwiazdy, ktore podziwiamy w nocy i odlegle galaktyki roniez przemijaja...wolniej wzgledem nas ale jednak. Piekne lasy deszczowe, o ktorych przetwanie sie staramy walcza ze soba o kazdy centymetr kwadratwoy ziemi. Malo kto chce w swieta mowic o milionach umierajacych w chorobie i samotnosci. Nawet jesli przy dobrym wietrze dozyje setki i bede konal w willi na Hawajach to przyjdzie mi sie rozstac z tymi, ktorych kocham. Ezoterrorysci powiedza, ze zmiana jest doswiadczeniem, ktore nas wzbogaca ale jak pogodzic to z faktem, ze Doskonalosc stworzyla nas Doskonalym na wzror i podobienstwo swoje i Wszystkiego nie mozna "wzbogacic" bo juz jest wszystkim . Bog, Pelnia, Dom z cala pewnosci Jest bo tego doswiadczam ale czym jest ta marna imitacja zycia zwana ludzka egzystencja-skad sie wziela? Zdajemy sie przebywac w tym koszmarze dualnosci, ktora zanim przypomnialem sobie Dom calkiem lubialem-akceptowalem to, ze raz jest lepiej a innym razem gorzej. To ze dzisiaj ciesze sie tym, co kocham a pozniej radzilem sobie ze starata tego...mowilem ok. Teraz wiem, ze bylo to ok wieznia, ktor przystosowal sie do celi i zaakceptowal reguly niewoli. Dopoki niewolnik nie doswiadczy Swiatla! Znacie opowiesc o jaskini Platona? Opowiada o udziach przykutych i odwroconych tylem do wpadajacego promienia swiatla-jedyne co widza i na czym opieaja swe wnioski to cienie, ktore postrzegaja przed soba...w pewnym momecie jdenmu wiezniowi daje sie wydostac na z kajdan i zauwaza, swiatlo dobiega z zewnatrz. Powoli dostosowuje swoje oczy do niego bo one byly bardzo dlugo w ciemnosci. Kiedy w koncu moze spokojnie patrzec na swiatlo wychodzi na zenatrz aby przekonac sie o Innym Swiecie...Kiedys w moim zyciu poawil sie Glos mowiac, ze ten swiat nie jest moim domem. To jest iluzja- a ja kieruje sie w niej na podstawie wnioskow wyciagnetych z przygladania sie cieniom. Powiedzial rowniez, ze snie za dnia i nocy ale nie jestem w tym sam! To i kilka temu podobych swietlnych epizodow wstzrasnelo wszytkim tym co zdawalem sie wiedziec o sobie i zyciu...powolutku zaczalem przyzwyczajac swoje oczy do swiatla i nie polegac na cieniach. Wyzsza Jazn obdarowywuje Swiatlem i rzuca wyzwanie iluzji-nawoluje do obudzenia sie i przypomnienia sobie Boga, ktory stworzyl tylko Niebo. Skad sie wziela Ziemia(wielowymiarowy wszechswiat) i czym jest Emiter pomalu zaczyna byc odslaniane. Przypomina mi sie Budda mowiacy o tym, ze to ja snie swiat i ciagle tkwie w cyklu narodzin i smierci dopoki sie nie obudze(doswiadcze oswiecenia i rozpoznam swoja prawdziwa rzeczywistosc). WJ szepcze, ze to snienie przez Umysl odbywa nie tyle w mozgu jako,ze cialo samo w sobie jet zludzeniem ale na innym poziomie i wplywam na przebieg snu decyzjami zaleznie od systemu myslenia, ktory wybieram- dualnosci czy jednosci ze Zrodlem.
Doswiadczenie Pokoju i szczescia nie z tego swiata czeka na smialkow gotowych poprosic swego Stworzyciela o Wszytko, ktore jest naszym dziedzictwem. Nie zadawalac sie niczym mniej niz calkowita radosc i bezwarunkowa milosc...
Mam nadzieje, ze czytajc to drogi bracie i siostro poczules/as choc lekki powiew swiezosci. Mozna powiedziec, ze jest wiecej do poznania w tym temacie jednak jedno male drgniecie w sercu ma potencjal przypomnienia skad jestes...

piątek, 2 stycznia 2009

Bulgarski trip 26 grudnia- 1 stycznia 2009


Fragment z Dziennika Pokladowego, poprawiane na kacu;):


...30 grudnia po 4 dniach pobytu w Bulgarii odwiedzilsimy Sofie. Dotarlismy tam na 3pm haha zaliczajac przy tym cudowny spacer wzdluz gorskiej drogi...ja nieco sie odlaczylem od grupy co by sie ciszá nacieszyc i az mnie roznosilo od tego swiezego powietrza, zapachu drzew, blasku slonca w zasniezonej, zimowej okolicy. W koncu zatrzymuje sie taxi i wola do mnie gosc-gdzie idziesz? Mówie mu, ze na autobus do pobliskiej miejscowosci a on, ze mnie tam wezmie za 15 lev -OK! ...no i tak jedziemy sobie jedziemy az mijamy tá mojá grupke Anglików hehe a oni sie patrza na mnie i nie wierzá -we 4rech wsiadli na tyl i jazda!...
Dojechalismy do Samokov i tam czekalismy 40 min na minibus do stolicy. W minibusie pamietajacym czasy Gorbaczowa tluklismy sie z godzine ale jaka to byla cudna przejazdzka, sloneczny dzien, przyroda i mijane wsie jak malowane...oczywiscie tylko ja sie tym napawalem bo reszta czytala ksiazki, sluchajac ipoda a Kot spal...dopiero jak wjechalismy do miasta to sie przebudzil i zaczal robic zdjecia. Z tamtád dojechalismy autobuesem w stylu komunistycznej gasienicy i tramwajem(w ktorym byla ostra bojka a za bilet skasowali na po 10 leve od lebka) w centrum poszlismy na obiad i szok!- wszystko 70% taniej w porownaniu z tutjeszym osrodkiem zimowym... w Sofii pól litra piwa 2.29 leve a u nas 5lev; obiad za dwoch to max 20 leve a w Borovets 45 leve jeszcze nam mowia z sasiedniego stolika,ze to jedno z drozszych miejsc w miescie. Problem byl tyko dostac reszte bo kelnerka uznala ze 15 lev reszty to napiwek dla niej...wogole ciagle im sie zdarza "zapmniec" reszty...w sklepie, w restauacji, w kiosku...na targu Kot kupil banany drozsze niz w Londynie hehe tak ,ze stolica wywarla niesymaptyczne wrazenie-duzo biedy i ponura komunistyczna atmosfera-ciagle...mimo wszytko mielismy swietny spacerek po ulicach miasta a wieczorkiem postanowilismy wracac do bazy tyle,ze nie latwo dostac sie do Borovets bo to jakies 80km i nikt nie wie jak dostac sie na przystanek, na ktory przybylismy busem i nie wiadmo czy ostatni autobus juz nie pojechal...najgorsze to,ze nikt tu nie gada po angielsku w przeciwienstwie do Borovets gdzie ang kazdy zna...Towarzystwo zaczelo burze mozgow jak to anglicy a mnie sie nie chcialo myslec -wyskoczylem na droge i zatrzymalem taxi w nadzieji, ze jakos sie dogadamy...okazalo sie niestety,ze Borovetz jest za daleko dla tych pierwszych taryfiarzy...dopiero za ktoryms razem kierwoca mowi ok ale , ze nie moze stac tam gdzie go zatrzymalem mowi, zebym wsiadal i sie dogadamy...wskakuje i jedziemy...on zaczyna do mnie po bulgarsku mowic wymachujác przy tym rekoma i zasuwa do przodu. Ja mu cos po niemiecku on cos po rosyjsku , ja mu po ang i po polsku a on po bulgarku (caly czas jezdzac po miscie)...w koncu okazalo sie, ze on myslal o innej miejscowosci a Borowetz to za daleko...i zakumal wreszcie, ze nas jest pietn czlowieka ...obwizol mnie tak z 3 razy wokol miasta i mowi, ze mnie odwiezie tam skad mnie wzial. Kierowca zaczál obdzwaniac znojomych-po chwili mowi, ze moze zalatwic 2 taksowki, ktore odwiozá nas do Borovets-negocjacje nadajace sie na dobrá komedie...nie wiem jak ale sie wkoncu dogadalismy na dwie taksowki :))W miedzyczasie malo nie wypadlem na zakrecie z samochodu bo drzwi byly nie domkniete hahaha pozniej jechalismy 200 metrow z otwartymi tylnimi bo jak wsiedl Kot z kumplami to sie drzwi nie dalo domknac hehe byl ubaw! W sumie tylko jak i kierowca sie smialismy...reszta patrzyla z niedowierzaniem na to co sie dzialo. W koncu przyjechal syn kierowcy z kolega i zawiezli nas do hotelu...jak to tutaj w zwyczaju prowadzác jak po pijaku po ciemnych osniezonych drogach scigajac sie przy tym i komentujác nasze wystraszone miny przez cb radio:)Wrocilismy na 8pm do Borovets i na kolacje wrocilismy do domu hehe-dosc im bylo wrazen...Dlugo jeszcze komentowalismy ten dzien. Fajni Ci moi Anglicy-wogole nie kumaja, ze ktos ich moze okrasc lub oszukac-oni uczciwi i oczekuja ze inni tez tacy sá...Jak ktos nie wyda reszty albo zrobi jakis przekret to kulturalnie udaja, ze nie widzá niemal...angielska uprzejmosc i bulgarski spryt to fajna mieszanka.
W Sylwka znowu snowbording a wieczorem biba. Zabawna sprawa bo pierwszy raz od naszego pobytu zjechalismy na dól hoteliku, w ktorym okazaly sié ceny polowe tansze niz "na miescie" a jedzenie duuuzo smaczniejsze od tych w okolicznych karczmach i nikt nikogo nie zaprasza do srodka wojalác jak to bardzo oni kochaja Anglików i angielskie pieniádze
. W tej naszej malej restauracji przy wielkim stole siedziala rodzina i znajomi wlasciciela pensjonatu- w cieplej i podpitej, rodzinnej atmosferze postanowilismy zostac na przywitanie Nowego Roku. Byly tance, spiewy i duzo alkoholu - przednia zabawa w tradycyjnym lokalnym stylu. W wolnej chwili nauczylem angielsie towarzystwo grac w "Pana". O pólnocy toast i fajerwerski( przywitalismy 2009 dwie godziny przed UK). A pózniej znowu tance i alko- od gospodarza dostalismy butelke szampana i dzbanek wysmienitego bulgarskiego wina...po piwie, rumie, winie i szampanie przyszedl czas na wódke jak zaczeli grac "Kalasznikov" Bregovitza...i ta wódka wlasnie okazala sié zgubna hahaha. Kolo pierwszej odpadla jedna nasza para- Andrew z Rachel postanowili "pójsc sié wyspac przed poranny lotem". Na polu bitwy z naszej ekipy zostal Kot, ja i dzielny Doherty-irlandzka krew...po paru kieliszka nastapila ostateczna integracja z tubylcami-wspolne usciski i wzruszenia do lez. Edna odzina(one family).
Okolo 4 rano postanowilismy wrócic co okazalo sié bardzo proste-3 kroki do windy i juz jestemsy na pieoterku-gorzej bylo ze spaniem...(oszczédze wam szczególów piszác tylko, ze nastapilo to co jest wynikiem mieszania wiécej niz 2 rodzjaów trunku w duzych ilosciach:(( .
Ranek pierwszego dnia nowego roku przywital nas okrutnym kacem gigantem, szybkie pakowanie i srum to minibusa, który zawiozl nas na lotnisko a z tamtád lot do Monachium...z godziny na godziné ustepowalo ogolne sponiewieranie organizmu . W Monachium pozegnalismy sié z Andrew, Rachel i Dohertym, którzy wracali do Manchaster a my z Kotem do Londynu. Na Heathrow okazalo sié, ze bagaz Kota zostal w Niemczech i przyleci ostatnim lotem(bagaz ma zostac dowiezionyna drugi dzien...).

Dziasiaj po 13 godzinach snu zaczynamy dochodzic do siebie...zastanawiamy sié z Kotem co bédziemy robic w Nowym Roku-wiosna nam sie szykuje europejsko- w marcu wypad kawalerski do Belgii a w kwietniu dwa wesela: w Wenecji a tydzien po nim drugie w Jersey.
...Wlasnie odebralem domofon-na dole czeka gosc z bagazem Kota!:)