...czasami kiedy budzę się rano i nie wiem czy to nie kolejny sen -wstaję z łóżka, wychodzę z domu i nigdy nie wracam...
poniedziałek, 5 października 2009
Andaluzja '09
Kolejny wyjazd i kolejne odkrycie nowego "swiata". Spédzilismy z Kotem tydzien w poludniowej Hiszpani zwiedzajác piékná Andaluzje i raczác sie nieco innym stylem zycia i myslenia. Zatrzymalismy sié u zaprzyjaznionych brazylijek w Maladze, gdzie robily krótki kurs hiszpanskiego. Sama Malaga to urocze miasto nad morzem Sródziemnomorskim znana z miejsca urodzin Picassa, nieco brudne z wielká rzeká bez wody i wyluzowanymi studentami(Malaga jest ponoc drugim miastem po Madrycie jesli chodzi o liczbe studentów hiszpanskiego). Pogoda wysmienita...w nocy bo za dnia temperatura 35^C dawala nam sie we znaki. Siesta trwa od 2pm do 6pm i w tym czasie zamiera spora czesc miasta- wiekszosc sklepów zamkniéta, telefony wyláczone a okna pozaslaniane. Pod wieczór zaczyna sie cos ruszac i miasto budzi sie do zycia. W centrum ludzie siedzá przy piwie, winku delektujác sié wysmienitym jedzeniem, glównie ryby w malych porcjach zwanych tapasem.
Po kilku dniach na Costa del Sol wybralismy sie do Granady slynácej z przepiéknego palacu Alhambra ("czerwona wieza") uwazanego za najcenniejszy zabytek Arabski w Europie. I rzeczywiscie sama fortifikacja z ogrodami robi ogromne wrazenie. Sam palac wg mnie to taki europejski Taj Mahal. Wiecej o Alhambrze: http://pl.wikipedia.org/wiki/Alhambra
Po powrocie z Granady spedzilismy kilka dni ponownie w Maladze, gdzie schladzalismy sie zimnym piwem( cervesa) i lokalnymi winami na plazy Malageta. Tani jak barszcz alkohol i mocne slonce sprzyja glébokiemu odprézeniu. Troche kápieli w cieplym (dla nas!) morzu przyciagnelo uwage tubylców, którzy jakby nie wyobrazali sobie plywania na jesien. Tutejsza jesien to jak lato w Polsce:) Planowalismy odwiedzic Gibraltar i "biale miasta" kolo Rondy jednak z tego jesiennego upalu nie chcialo nam sie myslec a co dopiero wyjezdzac poza wybrzeze! Zebralsimy sié w koncu do Sewilli-serca Andaluzji, które bije w rytmie flamenco upijajác odwiedzajácych swym magicznym urokiem. Poza gorácem, uderzyla nas w niej artystyczna atmosfera i dluga historia wymalowana na kazdym rogu. Setki wáskich, kretych uliczek jak w sieci pajáka prowadzá do centrum tej dawnej stolicy Hiszpani. Pomimo duzych rozmiarów miasta wydaje sie, ze wszédzie mozna isc na piechoté- i wszédzie chce sié isc bo urok kazdego zakátka jest magiczny. To tak jakby wziásc to co najpiekniejsze w Krakowie i Wroclawiu razem, pomnozyc 10 razy, dodac tropikalny klimat i ludzi, którzy zdajá sie zyc wylácznie sztuka, siestá i fiestá...i jest w jakims przyblizeniu Sewillá.
Wielkim minusem jest temperatura- na przelomie wrzesnia z pazdziernikiem okolo 35^C a od czerwca do sierpnia miasto pustoszeje bo temp przekracza nawet 50^C. Sewilla slynie równiez z flamenco. Bylismy tutaj na jednym wystepie w knajpie przypominajácej krakowski bar piwniczany, tyle ze ten tutaj do którego zabral nas znajomy nie byl wogóle z zewnátrz oznakowany-tylko dla "wtajemniczonych". Jako ze wystép flamenco jest darmowy trzeba przyjsc 2 godziny wczesniej aby zajac miejsce siedzáce przy stoliku zastawionym muchas cervesas y vino. Kiedy na trzech krzeslach zasiadajá muzycy cala knajpa milknie jak za dotkniéciem magicznej rózdzczki. Czuje sie wielki szacunek i skupienie a sam wystép porównalbym do misterium. Emocje muzyków przelewaja sié na calá sale podchmielonej publicznosci i kazdy przezywa je na swój sposób.
Kilka rad dla odwiedzajácych Andaluzje ( na bazie naszych pomyslek):
-nie brac spiworów, koców ani kolder
-nie brac galázki rozmarynu od Cyganek( potrafiá byc bardzo agresywne jak nie zaplacisz za rozmarynek mocná walutá)
-pomimo silnego slonca jesieniá nie warto brac kremu do opalania bo i tak slonce nie przypali
-nie zdejmowac butów w autokarze bo kierowca jest uczulony na pot obcokrajowców
-staraj sié raczej dukac po hiszpansku niz zagadywac dobrym angielskim
-bádz mily dla tubylców, zwlaszcza dla tych starszych, którzy pod introwertyczná pozá kryjá wielkie serce
-zagaduj sásiada, który pije przy stoliku obok
-nawet o 4 rano fiesta jest mile widziana -zanim zaplacisz za wstep do lokalnego zabytku poszukaj bocznych otwartych drzwi
-balkony w Sewilli sá wygodne do wspinania sié gdy po pijaku zgubiles klucze do mieszkania
-nie chlap sié w fontannie z aparatem fotograficznym w kieszeni-lubi wpasc do wody co by sié ochlodzic...
-nie spiesz sié- nawet jak Ty bedziesz na czas to reszta nie bédzie
-nie spij w autokarze-dookola zobaczysz kraine ze snów!
Przydatne linki:
http://www.national-geographic.pl/traveler/artykuly/pokaz/andaluzja/
http://antonito.bloog.pl/id,1622021,title,O-Maladze,index.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Alhambra
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Usmiecham sie czytajac Twoje slowa, bo pare lat temu bylam w Costa del Sol, Maladze itd. bylo to w grudniu i spedzilismy sylwestra na rynku w miescie o nazwie Nerja ( przepiekne miasteczko), taniec z obcymi ludzmi na srodku rynku to niezapomniana sprawa- cale rodziny na ulicy .
W ciagu dnia bylo slonecznie, ze nawet w bluzeczkach z krotkim rekawkiem sie chodzilo tylko noce wtedy wietrzne i chlodne.
Czy byles w Nerja - na Balkonie Europy? To taki kawalek Nerja nad Morzem Srodkowym ( chyba tak sie to morze nazywa) , gdzie po drugiej stronie znajduje sie juz Afryka ( mozna bylo patrzec na Afryke przez lornety ustawione na brzegu).
Potem bylam w Costa Blanca- zupelnie inna czesc Hiszpanii, ktora mi sie bardziej podobala., gdzie w morzu sa wielkie skaly wapienne , wsrod nich moj ukochany Ifac, a w srodku miasta miedzy blokami natrafilismy na jezioro z flamingami .
W Andaluzji przeszkadal mi kult Corridy, pomniki bykow a do tego wszedobylskie flamenco, ktore stalo sie tam moja fobia, w radio flamenco, w knajpach ten wybijany rytm flamenco ,na ulicach znow te zawodzace spiewy . Szkoda mi biednych bykow i nie lubie jak do znecania sie nad zwierzetami dopisuje sie piekne historie i tworzy piekne mity o bohaterach.
Nawet w dyskotece lecialo flamenco , koles, ktory chcial mnie poderwac tanczyl jak torreador , smiechu bylo co nie miara bo ja akurat zupelnie nie daje sie na flamenco poderwac.
No ale Hiszpania jest warta tego, aby sie do niej udac. Szkoda, ze nie udalo mi sie zobaczyc ogrodow Alhambry ( bylam z osoba na wozku inwalidzkim , a z wozkiem trudno tam sie dostac). No to miales swietny czas, fajnie! Pozdro! :)
Corridy nie widzielismy ale byslismy na takima "stadionie" i robi wrazenie-czuc na arenie adrenaline. Flamenco zrobilo na mnie olbrzymie wrazenie-intymna pasja:)
Prześlij komentarz