...czasami kiedy budzę się rano i nie wiem czy to nie kolejny sen -wstaję z łóżka, wychodzę z domu i nigdy nie wracam...
poniedziałek, 27 kwietnia 2009
Wujek Amithaba
mialem znowu wczoraj kociol w glowie
mysleniowka o sensie tego wszytkiego...
narastajác poczucie, ze znowu nic nie rozumiem
a za tym fala mentnych emocji
poczucie winy ze powinienm cos zrobic ze swoim zyciem
i tak se pomyslalem a huja...nic nie bede robil!
poprostu pozwolilam sobie byc i tyle
po chwili przylecialo cos do mnie
taki swietlisty byt
i wpuscil mi fajna faze...
zaczálem sie dostrajac i poczulem jak rzeka zycia wyplywa ze mnie i uzdrawiam rékoma...
jestem jakims wedrownym mnichem i tylko zajmuje sié dawaniem
spytalem mojego goscia kim jest i padla odpowiedz -
Amitaba, jeden z bodisatowów
wyciszylem sie i pustka zajela miejsce chaosu mysli...
teraz znowu wszedlem na kurs hahaha
Ostatnio pomocnicy czésto wpadaja poprzebierani- najzabawniejsza forma-David Gilmour...przychodza i daja znac jak bardzo mnie kochaja. Dziekuje! Ten caly mnich, który mnie odwiedzil wczoraj to jakas nowa wibrajcja z zamierzchlych czasów...po tym spotkaniu poczulem sié wyzszy z kula swiatla nad glowá i tunelem w góre. Ta pustka i czystosc umyslu nie skarzona myslá to poezja sama w sobie... znowu na promieniu swiatla z cieplym glosem - welcome home!
sobota, 25 kwietnia 2009
środa, 22 kwietnia 2009
Ostatnio masa energii wyszla nogami z glowy i polozyla sié w parku na trawie...snié, latam, wédruje na promieniu slonca i o ile nie zapije to nie mam ochoty sié intelektualnie wysilac- zostawiam to dla tych co mogá dluzej niz 5 minut nie myslec o seksie.
Taak jest! -wiosna w miescie a ja na nowym rowerze smigam miedzy piétrowymi busami a czarnymi taksówkami rozladowywujác wszelkie napiecia tego wszechswiata. Ulamek zycia jako ten twór- czlek na niebieskiej planecie:)
W londynskich parkach, nad kanalem i rzeká w ciágu dnia wyleguje sie kto moze
a wieczorkiem muzyka i piwko...jak cudnie jest nie pracowac na etat!!
Kwieciste niebo,
niezliczona moc gwiazd,
milosc dorastajáca wiosná,
i...uczucie, które moze zmienic wszystko
moc, która jest wsród nas- milosc
by Maggie Goleniak
http://dfrnt.alex-c.com/tracks.php
wtorek, 21 kwietnia 2009
sobota, 18 kwietnia 2009
To co mnie porusza..
http://www.youtube.com/watch?v=9lp0IWv8QZY&feature=related
i wiecej:
http://zyciegwiazd.onet.pl/1554128,1,z_wizyta_u_susan_boyle,artykul.html
piątek, 17 kwietnia 2009
czwartek, 16 kwietnia 2009
2 opowiastki
W brzuchu cieżarnej kobiety
W brzuchu cieżarnej kobiety byly bliźniaki. Pierwszy zapytał sie drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Cos musi tam być. Mnie sie wydaje, ze my własnie po to tu jestesmy, zeby sie przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wygladac?
- No nie wiem, ale bedzie wiecej światła. Może bedziemy biegać, a jesc buzią....
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przeciez żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę a ona się będzie o nas troszczyc.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszedzie wokół nas... Dzieki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierze! Zadnej mamy jeszcze nie widziałem czyli jej nie ma...
- No jak to? Przecież jak jestesmy cicho, mozesz posłuchac jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja mysle, ze prawdziwe życie zaczyna sie później.
Potrzebowałam forsy
Było to w zeszłym roku. Potrzebowałam forsy na "towar". Podeszlam do idacej chodnikiem staruszki i wyrwalam jej z reki torebke. Odbiegłam kilkanascie metrów, by schowac sie za rogiem najblizszego budynku i spokojnie przejrzec jej zawartosc. Staruszka ledwie szła, wiec nie bałam sie, ze mnie dogoni. A nawet jezeli, to i tak byla za słaba, zeby cokolwiek mi zrobic. Wyrzucilam z torebki wszystko, co w niej bylo, ukleknełam na ziemi, i zaczelam szukac pieniedzy. Bylo ich niewiele, ale i to moglo sie przydac. Zaczełam wkładac zdobyte banknoty do kieszeni i w tym samym momencie poczulam delikatne dotkniecie. Nade mna stała staruszka - włascicielka torebki. Połozyła dłon na mojej głowie i głaszczac mnie delikatnie po włosach powiedziała: "Biedna, nieszczesliwa dziewczyno, pewnie nikt cie nie kocha". Tych słów nigdy nie zapomne. Zdezorientowana wlozyłam wszystko z powrotem do torebki, łacznie z pieniedzmi, oddalam ja staruszce i ucieklam.
To wydarzenie na zawsze zmieniło moje zycie - wspomina była narkomanka, która nalezała do niebezpiecznego gangu - i uczyniło mnie szczesliwa.
Wiecej: http://sukces.l.pl/opowiadania.html
Zupa Pokrzywowa wg 5 przemian!
Z okazji wiosny coś lekkiego i taniego
O- wrzątek, tymianek, listek laurowy, lubczyk
Z- ziemniaki, masło, pokrzywa
M- oregano, bazylia, płatki owsiane, por
W- sól, tamari
D- natka pietruszki
zagotować wodę, dodać wymienione produkty w podanej kolejnosci
EBE pisze: wszystko na "oko"
ja miałąm tak około 5 garsci, niezbyt ścisłe te garscie, potem umyłam, sparzyłam wrzątkiem, posiekałam i dodałam do zupy
ze 4 niezbyt duze ziemniaczki w kostke pokrojone i ze 4 łyzki płatków owsianych
można dodać łyzke kaszy jaglanej i łyżke sezamu, zamiast tamari
to tylko jedna z wersji, ale ja taka najlepiej lubię
no i gotowałam to w 1 i 1/2 litra wody
Jersey
Sloneczna pogoda dopisuje w Londynie od kilku juz miesiecy( z krótkimi przerwami)...wiosna wydaje sié tu trwac 4 miesiace:)
W niedziele wrócilismy z Kotem z Jersey- malej, uroczej wyspy kolo Francji nalezacej do UK od 1204 roku( o czym czesto Anglicy lubia przypominac). Bylismy tam na uroczystosci slubnej naszych znajomych ( to z Chrisem bylismy w Brukselli na kawalerskim)- Kot Adam byl swiadkiem pana mlodego(best man) wiéc mial malego stresa przed przemowá, która zresztá wyszla bardzo elokwétnie i zabawnie. Samo wesele to "elegancja francja" jak to sie kiedys mówilo...slub a wlasciwie zawarcie zwiázku mazlenskiego odbylo sié w winnicy na wzgórzu a nie w kosciele hehe. Zero ksiezulków, rabinów i innych posredników bozych. Piekne kiecki, bukiety i inne slubne gadzety przenosily mnie do filmu "Cztery wesela i pogrzeb"...Samo party odbylo sié delikatnie mówiác spokojnie. Duzo szampana, zakásek i cudnych dan, po których nastapily tradycujne przemowy ojca Clare-panny mlodej(nota bene gosc spedzil 16 lat w Warszawie i dopiero co wrócil do UK), pana mlodego i "best man". Po spiczach pojawil sié jazz band i zaczal swingowac hehe. Cala imprezka zakonczyla sié o pólnocy!!
To juz moje drugie angielskie wesele i nadal nie moge sie przyzwyczaic do takiego obchodzenia slubu! Jak w piosence Gogola:
"I understand the cultures
Of a different kind
But here word celebration
Just doesn't come to mind"
Rozumiem kultury
róznych rodzajii
ale tutaj slowo swiétowanie
poprostu do mnie nie dociera
Jakies 5 lat temu jak bylem we Wloszech to pierwszy raz zobaczylem jak nudnie moze wygladac wesele( a mówiá, ze Wlosi majá temperament...) Spytalem Petera(ojca panny mlodej) jak porównuje polskie wesela, na których byl do angielskich...chyba mu sié glupio zrobilo bo odrazu zaczál sié tlumaczyc. No ale nic, w koncu to wesele panstwa doktorów i ma byc kulturalnie:(
Kilka slów o samej wyspie: nasza jest! Bylismy tam 4 dni i gdziekolwiek nie poszlismy to wszédzie pracujácy rodacy: hotelik, bary, kanypy, fish&chips, na samym weselu- wszédzie pelno Polaków:)
Tydzien po tym "weselisku" (jutro) kolejne wesele z paczki Kota. Tym razem Wenecja:)) niestety finansowo nie wyrobimy zeby tam byc. Nie wiem jak party im sie uda ale dla samej Wenecji warto byloby poleciec.
Notka przedweselna:
skrzaty z wózkiem
pelnych szampanów
pchaja swe skarby
przez magnoliowy ogród
czujé wiatr odnowy
doréczony skromnie
wiosennym spiewem ptaków
***