czwartek, 16 kwietnia 2009

Jersey


Sloneczna pogoda dopisuje w Londynie od kilku juz miesiecy( z krótkimi przerwami)...wiosna wydaje sié tu trwac 4 miesiace:)

W niedziele wrócilismy z Kotem z Jersey- malej, uroczej wyspy kolo Francji nalezacej do UK od 1204 roku( o czym czesto Anglicy lubia przypominac). Bylismy tam na uroczystosci slubnej naszych znajomych ( to z Chrisem bylismy w Brukselli na kawalerskim)- Kot Adam byl swiadkiem pana mlodego(best man) wiéc mial malego stresa przed przemowá, która zresztá wyszla bardzo elokwétnie i zabawnie. Samo wesele to "elegancja francja" jak to sie kiedys mówilo...slub a wlasciwie zawarcie zwiázku mazlenskiego odbylo sié w winnicy na wzgórzu a nie w kosciele hehe. Zero ksiezulków, rabinów i innych posredników bozych. Piekne kiecki, bukiety i inne slubne gadzety przenosily mnie do filmu "Cztery wesela i pogrzeb"...Samo party odbylo sié delikatnie mówiác spokojnie. Duzo szampana, zakásek i cudnych dan, po których nastapily tradycujne przemowy ojca Clare-panny mlodej(nota bene gosc spedzil 16 lat w Warszawie i dopiero co wrócil do UK), pana mlodego i "best man". Po spiczach pojawil sié jazz band i zaczal swingowac hehe. Cala imprezka zakonczyla sié o pólnocy!!


To juz moje drugie angielskie wesele i nadal nie moge sie przyzwyczaic do takiego obchodzenia slubu! Jak w piosence Gogola:

"I understand the cultures
Of a different kind
But here word celebration
Just doesn't come to mind"
Rozumiem kultury
róznych rodzajii
ale tutaj slowo swiétowanie
poprostu do mnie nie dociera


Jakies 5 lat temu jak bylem we Wloszech to pierwszy raz zobaczylem jak nudnie moze wygladac wesele( a mówiá, ze Wlosi majá temperament...) Spytalem Petera(ojca panny mlodej) jak porównuje polskie wesela, na których byl do angielskich...chyba mu sié glupio zrobilo bo odrazu zaczál sié tlumaczyc. No ale nic, w koncu to wesele panstwa doktorów i ma byc kulturalnie:(
Kilka slów o samej wyspie: nasza jest! Bylismy tam 4 dni i gdziekolwiek nie poszlismy to wszédzie pracujácy rodacy: hotelik, bary, kanypy, fish&chips, na samym weselu- wszédzie pelno Polaków:)

Tydzien po tym "weselisku" (jutro) kolejne wesele z paczki Kota. Tym razem Wenecja:)) niestety finansowo nie wyrobimy zeby tam byc. Nie wiem jak party im sie uda ale dla samej Wenecji warto byloby poleciec.


Notka przedweselna:

skrzaty z wózkiem
pelnych szampanów

pchaja swe skarby
przez magnoliowy ogród

czujé wiatr odnowy
doréczony skromnie
wiosennym spiewem ptaków

***

Brak komentarzy: