wtorek, 12 maja 2009

Positive Vibration



Natknálem sie dzisiaj na muzyczké Village Of Peace- obok GaGa, Ragavardhan das jeden z zespolów wielbicieli Krsny w Pl. VoP w przeciwienstwie do punkowej GaGi pogrywa i wyspiewuje swoje przeslanie w rytmie reggae. Zabawna historia mi sié przypomina..pewnego razu znalazlem sié w Wawie i postanowilem odwiedzic "krisznowców", którzy maja swój osrodek w malej miesjcowosci pod Warszawá. Byly to czasy kiedy sie duzo palilo, sie dready nosilo i sié jezdzilo na wóódstoki i inne podejrzane zloty, na których nawiázywanie nowych znajomosci z dziwnymi ludzmi nalezalo do obowiazku tego, któremu dopiero co udalo sie wydostac z wiochy zabitej dechami.
Jedzác wspaniale wegetarianskie przysmaki we wczesniej wspomnianym asramie, okazalo sié ze chlopak, z którym rozmawiam gra w Vilage of Peace i zeby bylo smieszniej pochodzi z mojego miasta, malo tego-jest absolwetnem tej samej szkoly:) Maluski ten swiat jak ziarnko gorczycy bo dwa lata temu spotkalem go znowu w Londynie. Lezác sobie w na Soho Sq przyszedl z i innymi wielbicielami Krsny spiewajác i grajác piesni wielbiáce Pana hehe. Zawsze jak widzé taká gromadké( a czasami jeden gosc solo) spiewajácá Hare Krsna, Hare Krsna, Krsna Krsna, Hare Hare... to mam silne wrazenie, ze oto wlasnie odbywa sié radosne blogoslawienstwo betonowej dzunglii, zeby nie powiedziec dosadniej: egzorcyzmy babilonu...
VOP on myspace: http://www.myspace.com/villageofpeace

Stare czasy:

A tutaj promocja XXI w :

1 komentarz:

Cherubinka-Herbinka pisze...

Kiedys w Warszawie wzruszylam sie widzac tanczacych krisznowcow , byli tacy pelni radosci i uwielbienia, wzruszylam sie na maksa. Potem przeczytalam gdzies historie ludzi, ktorzy do ruchu nalezeli i bylam przerazona tym , jak wyglada dzien przecietnego Krisznowca, obowiazek za obowiazkiem, wstawanie bardzo wczesnie, przydzielona funkcja, dlugie spiewanie mantr, niby nic , ale gdzie jest w tym wszystkim czlowiek - istota myslaca i sama o sobie decydujaca?! Niewykluczone, ze wlasnie to ich uliczne spiewanie bylo sposobem na wyrazenie tej wolnosci, ktorej poza tym nie maja.Nie chce przekreslac tego, co robia, bo nie interesowalam sie tym blizej, ale jezeli ktokolwiek gdziekolwiek ma dzien zorganizowany przez jakies przepisy,rytualy ( ktorych niewypelnienie prowadzi do poczucia winy) lub innych ludzi to nie jest to miejsce, ktore zaliczylabym do pieknych na ziemi, chocby byly tam tony kwiatow.
A te mantre i w ogole ich muzyke i jedzenie lubie, tylko mysle, ze za duzo sie tam regul wkradlo i to jest to, co ogranicza wolnosc.