...czasami kiedy budzę się rano i nie wiem czy to nie kolejny sen -wstaję z łóżka, wychodzę z domu i nigdy nie wracam...
sobota, 25 grudnia 2010
Lumbini.
Weszlismy do Nepalu 1go grudnia na granicy z Indiami w Saunali. W malym domku po prawej stronie od bramy granicznej zalatwilismy formalnosci zwiázane z wizá($40) i wybralismy sie na poszukiwanie busu w kierunku Lumbini-miejsca narodzin Siddharty Gautamy, znanego bardziej jako Budda. Szybko znalezlismy autobus i razem z bagazami wdrapalismy sié na dach(fota wyzej zrobiona z tegos dachu, w pédzie:) Najpierw do Baharawa i stamtád do malej wioski Lumbini, która jest jednym z czterech miejsc pielgrzymek dla buddystów.
Na srodku olbrzymiego parku znajduje sie swiátynia zaznaczajáca miesce narodzin Sakjamuniego oraz obok niej maly staw, w którym to jego matka Maya miala wziásc kapiel tuz przed porodem. Wokól tej glównej czesci jak wczesniej wspomnialem znajduje sie olbrzymi park otoczony stawem w formie pierscienia. Prostopadle do swiátyni budowany jest kolejny staw, narazie tylko koryto, które dzieli teren na dwie czesci. Po jednej stronie znajduja sie klasztory buddyjskie Mahayany a po drugiej Theravedy(tzw maly i wielki wóz). Niektóre klasztory wygládajá naprawde spektakularnie i warto sie do nich przejsc chociazby dla samych walorów architektonicznych. Miejsce, w którym zatrzymuje sie wiekszosc turystów to Lumbini Main Bazar. Wlasciwie to tylko jedna krótka uliczka, na której znajduje sie kilka giest housów. W jednym z nich zatrzymalismy sié i poznalismy Emanuella-Polaka, ktory podrózuje od kilku miesiecy po Azji srodkowej i centralnej. Emanuel to taki sympatyczny górol tyle, ze z Warszawy. W tej podrózy "zaliczyl" juz góry w Turcji, Gruzji, Nepalu i spotkalismy go wlaznie na wyzjezdzie do Indii. Dalsze jego plany to Cambodza.
O ile nie jestes buddystá to w Lumbini nie ma duzo do zobaczenia dlatego wiékszosc turystów wpada tu na jeden dzien. My spedzilismy tu 4 dni odwiedzajác wielokrotnie swiátynie i relaksujác sie palac trawk, której dwie torby mial nasz nowy kumpel z Japoni. Terui przyjechal ti z Pokhary i gdzies po drodze znalazl spory krzak konopi. Nazrywal, ususzyl i teraz dzielil sie z nami tym lekkim ziolkiem. Sniadanie, obiad, kolacja. Muzyka i medytacja. Taki rytm zycia w Lumbini:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz