sobota, 25 grudnia 2010

Wesolych!!!



Siedzimy wlasnie z Adamem przy kominku pachnácym palonym drewnem. Swiáteczna kolacja na dzis to tybetanska zupa Thukpa i Paneer Buter Masala. Lácze najwidoczniej przeciázone bo kolédy z u tuba zamiast grac to dukajá...Wczorajsza wigilia byla mocno alkoholowa wiéc dzis luzujemy. Wczoraj z rana calá naszá nowá ekipá wymyslelismy zrobienie wspólnie "kolacji wigilijnej". Wymyslelismy szaszlyki z warzywami i kurczakiem dla miesozernych. Do tego grzaniec galicyjski i ognisko. Kiedy przyszlo do gotowania szybko okazalo sié, ze wiekszosc jest zainteresowana bardziej alko niz jedzeniem. Nasi gospodarze upili sié pierwsi i zaczeli tanczec wokól ognia, na którym grilowalismy warzywa. Duzo zabawy z przygotowaniem calego "balaganu" okazalo sie dosc malo produktywne i glodni lecz napojeni kilkoma litrami grzanca ruszylismy na kolacje i balety. Wyládowalismy w Reggae Bar poraz drugi trafiajác na ponad 4 godzinny koncert zespolu COBWEB! Swietna zabawa trwala do pózna w nocy. W drodzy powrotnej byly koledy i obsciskiwanie przechodniów. Ach i pól nepalskiej armi z palkami-tak tu sié zamyka kluby nocne. Nie ma ochrony za to masa zolnierzy "sprzáta" impreze. Tak to jest jak komunisci sá u wladzy...I jeszcze jedno apropo czaru swiát w Kathamndu: mandarynki, na kazdym kroku mandarynki. Komuno nie wracaj!

Brak komentarzy: