Spédzilismy tydzien czasu w miejscowosci górksiej Manali, a wlasciwie w wiosce, która do niej przynalezy- Vashisht. Tutejszá okolice mozna podzielic na trzy glówne miejsca-dzielnice: centralne Manali(bary, restauracje, dworzec autobusowy, hotele), Old Manali(zabytkowa czesc miasta w odleglosci okolo 8 km od glównego Manali) i Vashisht gdzie zjezdzajá sie backpakersi, hipisi, i wszelkiej masci podróznicy szukajacy charasowego klimatu. Charas to tutejsza odmiana haszyszu, nielegalnego a jednak wszechobecnego. Charas(czyt. czaras) palá tu mlodzi i starzy; swieci i swieccy. Szukajác pokoju na wstépie slyszysz, jakie uzywki gospodarz ma do zaoferowania(najpopularniejszy jest hasz, ganja i opium). Szybko dowiedzielismy sie, ze najlepiej kupowac od Baby-swietego méza, który mieszka w górach i schodzi do wioski tylko aby odwiedzic swiatynie. Takich Bab jest tu sporo i latwo ich rozpoznac po glebokim spojrzeniu i skromnej szacie w kolorze ochry typowym rowniez dla swamich. Nie posiadaja oni zadnych dóbr materialnych poza prostym ciuchem, miská zebraczá i kijkiem. Wielu takich sadhu zyje w wysokich Himalajach, medytujac latami w jaskiniach i schodzá tylko raz na kilka lat kiedy jest jakies wielkie swieto.
W Vashisht spotaklismy równiez Tybetanskiego Lame i towarzyszácemu mu Rinpoche ze Szwecji. Szybko sie zakumplowalismy i poznalismy innych ludzi z naszego Bodh Guest House. Wysmienita mieszanka charakterów: Ebba(córka Rinpoche), Driva(mloda szwedka studiujáca tu buddyzm), Charles( Anglik z urodzenia dorastal w róznych stronach Europy), Adam (ze Szwecji, w Indiach poraz czwarty-tubylec, który przypomina mi bardzo mlodego Osho stád nadalem mu nowa ksywke: Rajnesz), Alfie(ten mlodziak przytargany z Riszikeszu) i Rob- najbardziej niesamowity czlek jakiego do tej pory spotkalem(moze oprócz Lamy). Rob to 27letni amerykanin z Pólnocnej Karoliny, który zjechal polowe swiata dzialajác duzo róznych dziwactw. W Indiach poraz n-ty, przylecial glównie po wspinaczke. Nie wiem jak go opisac, zeby choc troche przyblizyc jego dziko-pokojowá nature...czlowiek zywiol a jednoczesnie pelen spokoju. Ciágle mierzácy sié z naturá. Skrzyzowanie wojownika Castanedy z DalajLamá haha. Z wygladu przypomina Jezusa z "Pasji"-zrobilem mu mnóstwo zdjec w kilku z posród jego niezliczonych wcielen... cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz