poniedziałek, 11 października 2010

Rishikesh 10.10.10


Dzwieki sitara niczym przyplywy i odplywy fal oceanu swiadomosci.
Przy akompaniamencie tabli piekna hinduska gra i spiewa starozytná rage.
W tle tampura box...Kiedy piesniarka konczy swa opowiesc muzycy prosza o zgaszenie swiatel i wsluchanie sie w melodie wygrywana na indyjskim flecie bansuri.
Na nutach wygrywanych z bansuri resztki zwatpienia odlatuja w gwiezdziste niebo niczym dary ofiarowywane starozytnym bogom. U podnoza himalajow muzyk wygrywa melodie i unosi oczarowanych sluchaczy jak na latajácym dywanie jazni, dolinami skapanymi swietym Gangesem. Jestesmy najpierw samotni i oderwani od Domu niczym grajacy flet, teskniacy za rodzinnymi stronami. W muzycznym uniesieniu nagle rozpoznajemy sié nawzajem. Zamglone lustro zostalo oczyszczone bezdzwiekiem rodzacym dzwieki naszych osobowosci, uwarunkowan, roznic. Muzyka ustaje i w ciszy przypominamy sobie Ducha bez zawartosci a jakze odzianego w dostojnosc. Spokoj bez monotonni, skarb bez ceny...

Brak komentarzy: