sobota, 29 listopada 2008

"Upity mlodym winem"


Od kilku dni jestem w lajtowym stanie swiadomosci, znowu wciágnál mnie Kurs i zaczyna sie dziac...
Praktyka przebaczania czy odpouszczania(wolé to drugie okreslenie, które oddaje lepiej to co sié wydarza-odpuszczam wszystko co wiem i myslé...poprostu to puszczam, robié miejsce na nowe) daje natychmiastowe efekty! Wczoraj bédác w pracy i majác do czynienia z masá klientów(pracuje w fast foodzie wiec nowa twarz pojawia sié co kilka sekund) zaobserwowalem w sobie dobrze znane poirytowanie, nieuzasadnione wkurwienie na tego co przychodzi i "chce czegos odemnie". No dobra sobie myslé o to swietny material do praktykowania Odpuszczania...nagle z nikád pojawia sié jakis glosik i sié buntuje na maxa, podsyla fale nieprzyjemnych uczuc, uzasadnien - generalnie mentalna rozpierducha haha. Próbuje to jakos ignorowac i wysylam sygnal: jestem gotowy oddac wszystkie swoje oceny!!! Na co oburzony glosik: ale tych idotów jest za duzo... I wtedy cos z samego srodka mnie mówi spokojnie ale z mocá: In truth you always deal with one at a time.( w prawdzie radzisz sobie tylko z jednym w tym samym czasie) No i mnie oslnilo!! Zanim przetrawilem to przez umysl wszystko wokól zalsnilo i mialem odlota jak po grzybach-cialko rozluznione, komfortowe poczucie bycia jak stád na drugi konic kosmosu. Zaczálem sié smiac jak szalony i czulem jak z moich oczu wylewa sié energia. Klienci zaczeli sié rózniwez smiac i jakby cala atmosfera wokól sié mocno rozluznila...kazdy nowy klient, który do mnie podchodzic wywolywal we mnie tá dziká radosc i byl tylko ten moment...tylko ten jeden wyjátkowy klient...tylko ta sekunda istaniala w mej swiadomosci. Zero pamieci czy wspomnien o tym co bylo przed chwilá! Ten nowy glos zajál miejsce starego-teraz widze tego "idioté" jako Chrystusa we wlasnej osobie za to siebie chétnie bym idiotá okreslil gdyby nie przejmujáce wszystko uczucie czystej milosci! Szyszynka jak za dotkniéciem magicznej rozdzki wypuscila swe psychodeliczne soki. Co ciekawe w tej drugiej osobie pojawila sié rowniez iskra w oku, mniej luz bardziej ale "ten drugi" zaczal chyba lapac...jeszcze troszke i swiat by sie zatrzymal a caly kosmos wyparowal w powietrze. Skád to wiem? Wydarzylo sié to juz w przeszlosci kilka razy i zawsze chcialem nauczyc sié to kontrolowac, poznac mechanizm tego...i w odpowiedzi na moje modlitwy dostalem "Kurs Cudów"-najbardziej odjechane przeslanie-narzédzie z jakim mialem kiedykolwiek do czynienia...Ponoc najbardziej mocny psychodelik wystepujácy na tej planecie to DMT i wiecie co? Mam dobrá nowiné- nasz mózg go produkuje w pewnych okolicznosciach;) Dla wszystkich chetnych przygody zycia, "podrózy bez odleglosci" polecam "Kurs Cudów"...najpierw konkretnie cie wkurwi a pózniej zabierze na przejazdzke do Królestwa Niebieskiego;)
W tym calym zajsciu widac pewny mechanizm:
1. Mm problem-cos mnie irytuje-nie jest dobrze (z mojego punktu widzenia)
2. Wyrazam szczerá chéc oddania mojego puntku widzenia- mojej racji
3. Puszczam swoje mysli o osády
4. Obserwuje co sié dzieje caly czas majác intencje puszczania

Jak to okreslil kiedys mój znajomy: " Oddaj wszystko co masz i wiesz a jak juz "nic" nie zostanie to oddaj i to "nico" !"
Calosc opiera sié na tej samej zasadzie jak "technika swiet(l)nego spotkania, kora jest wczesnij na blogu czyli zrobienia miejsca na Nowe.

Brak komentarzy: