wtorek, 31 marca 2009

"Architekci Kontroli"

''Jak pan myśli, co jest w dzisiejszych czasach większym problemem: niewiedza czy obojętność?
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to.
''


Kolejny film z cyklu "matrixowo":

poniedziałek, 30 marca 2009

sobota, 28 marca 2009

Z ostatniej nocy


drzwi percepcji czekajá
na smialków by je przekroczyc

jestesmy w swiatyni dzwiéków
i kluczy do postrzegania muzyki
w jej nagiej formie

***

przypadkowosc w nicosci jest darem
docen já a bédziesz w jej towarzystwie
poznawal nasycenie niespelnieniem

***

poeta jest bluzniercá,
którego kochajá
za szczerá bezczelnosc

***


"nie przegapiam okazji aby sié zamknác"

czuje jak umieram,
umarlem
-nie ma mnie, nigdy nie bylo, nigdy nie bédzie
ale fajnie!

piątek, 27 marca 2009

Mi casa es tu casa

Od ponad tygodnia mamy meksykanczyków na chacie, którzy zatrzymali sie w Europie na swoim tripie. Przebyli bliski wschód i Indie...pochodzá z okolic Sonory, na której to don Juan oczarowywal Carlosika. Jeden znich opowiadal jak majác 17 lat nauczyciel zabral cala klase na sesje z peyotlem do malej wioski indianskiej na pustyni. Sami zrobilismy sobie sesje z grzybami i peruwianskim kaktusem don pedro. Lagodne zmiany swiadomosci i lekkosc ducha mile widziane...
Co trzeba wiedziec o meksykaninach? Swietnie znajá sie na dobrej kuchni i zywiolowej zabawie(zawsze i wszedzie). LA BUENA VIDA Y LA POCA VERGUENZA!( d o b r e z y c i e z o d r o b i n á w s t y d u )

czwartek, 26 marca 2009

poniedziałek, 16 marca 2009

Gotowanie na ekranie

Zmotywowany rosnácá popularnosciá swych przepisów Norbert wyszedl na przeciw oczekiwania swoich fanów nakrécajác pierwsze home-video pt "Nalesniki dla dziewczyn"



Kolejny hit "ju tjuba"- "Sos z piersi indyka" ( sos nadaje sié do chrupek w niedziele przy piwie)

piątek, 13 marca 2009

wtorek, 10 marca 2009

O pedalowaniu...


Natknálem sie na ciekawy artykul z blyskotliwá wypowiedzia jakiegos katotrola:
Jeśli twoje dziecko nie lubi sportów zespołowych, okazuje niechęć do bijatyk i jest bardzo nieśmiałe, nosi pierścionki, kolczyki lubi kolorowe ubrania, nie widać z nim żadnej dziewczyny tylko chłopcy, lubi pożądek sprząda, lubi kobiecą muzykę... powinieneś niezwłocznie szukać pomocy u katolickich terapeutów. W twoim synu może właśnie rozwijać się choroba homoseksualna.Nie popadaj jednak w panikę. Kościół katolicki oraz protestanccy oferują leczenie. Nie zwracaj uwagi na homoapologetów, którzy oskarżać cię będą cię o homofobię, którzy będą mówić o wrodzonych czynnikach orientacji seksualnej i o nieskuteczności oraz nieetyczności leczenia homoseksualizmu. Stawką jest zbawienie i twojego dziecka.. Wbrew homopropagandzie oferujemy ci wierzącego terapeutę, który we współpracy z księdzem pomoże wam pozbyć się homoseksualnego problemu, a we współpracy z prawdziwymi polskimi mężczyznami, przywróci syna na łono Kościoła i normalności.


Caly artykul jest tutaj: http://gejowo.pl/index.php?&pid=2&a_id=952

Od kiedy jestem w UK prawie nie spotykam sié z przejawami homofobii ( a raczej skrajnego debilizmu w tym wypadku). Napisalem "prawie nie spotykam sié" gdyz od czasu do czasu wchodzé na te teamaty z wschodnio-europejczykami czy mulzumaninami. Kiedy przyjelismy do pracy nowego chlopaka z Pakistanu juz po kilku dniach okazalo sié, ze nie darzy zbyt wielka sympatiá téczowego towarzystwa. Najsmieszniejsze bylo gdy przedstawilem mu swoje gusta...on zareagowal podejzliwosciá poczym przez kilka kolejnych dni byl przekonany, ze gonabieram. Mówil, ze jestem zbyt ok kolesiem aby byc gejem hehe. Pózniej nastapily teksty na temat tego co jest "naturalne" o co zboczone. Podobne rzeczy sluszalem od zaprzyjaznionego rosjanina, który pomimo swej zyciowej madrosci nie mógl przelknac faktu, ze dwóch facetów moze sie kochac (doslownie i w przenosni). Wielu dzialaczy za etyka i prawami czlowieka wskazuja na naturalne uwarunkowania i wystepowania tego "grzesznego-psia jego mac" zjawiska w swiecie zwierzát (o czym nie dowiesz sie dzisiaj na lekcjach przyrody w PL). Mnie osobiscie nie chce sie uzywac tak prostego argumentu, gdyz jak zauwazyl Nietzsche "W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"... W moim przeswiadczeniu KAZDY ma prawo do bycia sobá (lub nie soba jesli tego chce). "Kochaj i rob co chcesz"! Staram sie przy tym szanowac zdanie innych bo rozumiem, ze kazdy -nawet menatlnie kalekie odlamy faszyzmu maja racje-ze swojego puntku widzenia:( Dlatego jesli ktos mówi- homo jest wbrew naturze! Mogé tylko powiedziec- nie jest wbrew mojej a jesli nie jestes gotowy na nieograniczone mozliwosci wszechswiata to lepiej zostan w swoim "bezpiecznym" swiatku. Jesli zdecydowales sié nienawidzic to ok- jest wielu, którzy nakarmia sié Twoja nienawisciá...Tak apropo taki skinol (mniej koscielny oszolom, który nie zagrozi zyciu) moze byc niezlym tyranem-trenerem czy przedmiotem wlasciwego wybaczania. Hmm cos mi sie wydaje, ze kiepski bylby ze mnie aktywista walczácy o prawa mniejszosci. Zamiast domagac si praw, które poprostu mam wole sie zajác ich realizowaniem.

Bóg chrześcijański jest tak absurdalnym Bogiem, że powinien zostać zniesiony nawet jeśli istnieje. — Fryderyk Nietzsche (1844-1900)


poniedziałek, 9 marca 2009

Lekcja dealera:)

Jest cos o czym nie napisalem w poprzednim poscie a co bylo piéknym doswiadczeniem... Wspomnialem, ze w jednym z barów chcialem zakupic nieco charliego na nastépny dzien i bédác pijany dobilem feralnego targu hehe. Gosc zamiast dopalacza sprzedal mi troche papierków zawiniétych w plastikowá torebke- stary numer! Jednak kiedy to odkrylem zamiast gniewu na siebie (a pózniej na tego drugiego "winnego") poczulem ogarniajáce mnie wspólczucie. Bylem pijany a jednak swiadomy tego, ze to taka "nienormalna", dziwna reakcja, która wyszla ze srodka bo normalnie to bym sié wkurwil a pózniej myslal nad czyms w stylu odpuszczenia a tu nagle zrobilo mi sie bardzo szkoda goscia, który wybral zarabianie na oszukiwaniu...Poczulem wtedy autentyczna troske i nie bylem wstanie wywolac w sobie gniewu czy zalu do kogokolwiek oraz natychmiastowá ulge i spokój. Poczulem, ze faktycznie jestem z nim polaczony i reakcja "wybaczeniem" wplynela na nas obu-taka alternatywa. Byc moze dokonalem projekcji wlasnego wspólczucia na niego...jakkolwiek poczulem w tym milosci i spokój. Teraz jak mysle o tym skád wziela sié taka spontaniczna reakcja to jedyne co przychodzi mi do glowy to, ze to teraz Kurs pracuje nademná a nie ja nad nim...

Golfowanie w Brukselskim piwnym raju.






Kolejny urlop, po którym wracamy sponiewierani minál w Brukselli pod tytulem "The Edmont Club". Edmont to nazwisko Chrisa, który za miesiác sié zeni i wybral stolice Belgii jako miejsce na pozegnanie cudnego stanu bycia kawalerem. Kot jako jego best man(swiadek) mial zorganizowac ten czas pijanstwa w niezapominane wydarzenie i tak powstal klub golfowy sir Edmonta. Kazdy ubrany w strój zawodowego golfisty( ja troche luzniej reprezentowalem styl hawajski) dostal karte klubowá, w której byly zaznaczone 18 dolków do zaliczenia...Od razu okazalo sié, ze kazdy dolek symbolizuje 1 bar, typ piwa i "na ile razy" to piwko sié wypilo. Przed wypiciem bylo uzgodnione ile "lyków" przy danym piwie przyjmujemy za wyjsciowá np 4 a obok na ile faktycznie sie wypilo i od tej liczby odejmowalismy liczbe wyjsciowá z czego powstawal wynik dolka. Jako, ze piwa w Belgii serwuje sié w malych kuflach ( 0,25 lub 0,33 l) a kazde piwo jest podawane w unikalnym "kieliszku", który jest zarezerwowany tylko dla tego jednego piwa! Wyobrazcie sobie ile miejsca zajmujá takie kufle do poszczególnego piwa kiedy na liscie jest ich srednio 40 rodzajów!!! Jedno z moich ulubionych piw KWAK w swoim tradycyjnym kuflu widac obok wyzej po prawej. Wspomnialem, ze piwka sa podawane w malych ilosciach jednak zapomanilem dodac, ze zawartosc alko w jednym to wacha sie od 8 do 9% :) Sá oczywiscie takie w okolicach 6% ale to zadkosc.
I tak pierwszej nocy( piátek) zaliczalismy dolki w ponad 9 barach, po 9tym stracilismy rachube i orientacje w terenie...Jedno z najlepszych miejsc jakie zapamietalem to bar Delirium, który jest prawdziwá swiatyniá browarnictwa( fotka po lewej u górze). O ile wiekszosc barów w Brukselli ma swietny klimat piwiarniany to "Delirium" odznaczajácy sié swojá unikalná podziemná atmosferá. Poza malym incedentem z zakupem dopalacza caly wieczorek minál bardzo fajnie. Bylem jednym z trzezwiejszych z powodu nie picia wódki (z czego bylem bardzo szczesliwy na drugi dzien ). Na drugi dzien pobudka z bólem glowy i jazda na miasto- mielismy czas do 17 na zwiedzanie a od 17 znów zaliczanie dolków... Z powodu kaca okrutnika na eksploracje miasta wyruszlismy jednak tylkow czwórke haha (bylo nas w sumie 11 Anglików i ja) . Zwiedzanie miasta na kacu wydaje mi sie takie znajome, ze az zczyna sié robic nudne... dowleklismy sie na sniadanko a pózniej rundka wokól pieknego rynku i czegos ala starówki. Bruksella w przeciwientstwie do Londynu byla zaprojektowana i od razu mozna docenic lad, porzádek i duzo przestrzeni. Styl architektoniczny wielu budynków przypomina mi nieco Amsterdam choc atmosferá Wieden. Te wielkie ulice wydajá sié opustoszale i bardzo ciche chociaz jest sobotnie poludnie. Duzo majestatycznych rzezb i kolumn do tego fajne widoczki. Jesli znajdziesz sié na wiekszym skrzyzowaniu patrzác wglág ulic widzisz jak ciágná sié one przez setki a moze tysiáce metrów a na ich zakonczeniu widac jakis wielki zabydkowy budynek(cos ala szanzelize w Paryzu). Wieczorkiem znowu zbiórka w centrum miasta i "golfowania" ciág dalszy. Tym razem wzielismy ze sobá torbe z kijem golfowy i 1,5 m2 plastikowaej trawy. Chodzác od baru do baru rozkladalismy tá trawe na srodku lokalu i gralismy w golfa ku zaskoczeniu innych obecnych. Niektórych dalo nam sié na mówic na gre. Nie spotkalismy sie z zadnymi nieprzyjemnosciami nawet z Classic Rock Bar, który przypominal jaskinie szatana. Duzo ciezkiej muzy z ludzmi o "zakazanych mordach" i my 12 apostolów golfa rozlozylismy trawniczek i jazda. Przed jednym z kolejnych barów spotkalem Roberta Biedronia z kolegami. Pogadalismy przez chwilé o zakreconych golfistach, którzy grajá wsrodku pubu. Smiali sie jak im powiedzialem,ze jestem z nimi. Pózniej bylo aliczanie wiecej dolków co znacza wiecej nowych smaków. Gralismy golfa w przerównych miejscach co bedzie widac na fotkach, które wrzuce do galerii( http://picasaweb.google.co.uk/Pharkie/BrusselsPublish?authkey=Gv1sRgCPPvps-5jcvUBA&feat=directlink#
). Okolo 1 odláczylem sié od grupy aby odkryc nocne gay live stolicy. Trafilem na kilka fajnych téczowych barów. Pózniej nocny klub ze swietná ciezkawá muzá. Nowe znajomosi i stare numery( w sexi francuskim jézyku). W sumie male miejsce ale 3 pietra plus darkroomy. Szkoda, ze Kot nie mógl przyjsc-jako organizator wycieczki nawet po hektolitrach piwa czul sie odpowiedzialny. Po zabawie opuszczam klub i jestem zaskoczony godzina -6 na ranem! Kot do mnie dzwoni bo nie spodziewal sie, ze wrócá przedemná i teraz zaczyna sié martwic. W drodze do hostelu poznaje zabawnego chlopaka, który sprzedaje mi "the best hash in whole Brussel" poczym odtancza ze mna odjechany taniec. Wracam do wyrka zeby obudzic sié za kilka godzin o wiele bardziej sponiewierany niz wczoraj... Szybki prysznic i szykujemy sie do powrotu. Na stacji Eurostar do Londynu przypominam sobie, ze mam ze soba "the best hash in whole Brussel" wiec z niepokojem rozgládam sié za psami, których oczywiscie nie ma:) Powrót do domciu i wreszcie czas na odsypianie wypadu. Podsumuwujác - wies nad Senná okazala sié wysmienitym miejscem dla milosnika piw...raj piwoszy! Ponadto ze swietnym zyciem nocnym i barami otwartymi do pózna. Ceny typowe jak na stolice, ludzie baaardzo przyjazni i pomocni.
Wracajác pociágiem cieszylem sie na widok belgijskich krajobrazów-napawaly mnie spokojem i naturalnosciá. Boski powrót do równowagi. Powoli zaczyna mnie nudzic styl naszych ekploracji Europy. "Zaliczamy" kolejne stolice zapijajác sie róznociami i poznajac nocne zycie miasta. Mam ochoté kupic motor i przejechac na nim Europe spiác w namiocie i cieszyc sie widokiem gwiazd w nocy. Z dala od tlumów i betonów-nawet tych zabytkowych. Pewnie nie zdecydujemy sie kupic bzyków gdyz myslimy o przeprowadzce do Nowej Zelandii koncem tego roku. Moze dopiero w na nowej wyspie- to jest pomysl! Przemiezyc na motorach NZ:))

czwartek, 5 marca 2009

Milego weekendu:)

Natknalem sie na to video nagranie jakis juz czas temu ale zapomnialem wrzucic na bloga...takie przeoczenie! Jutro z kotem i resztá angielskiej bandy jedziemy na 3 dni przedweselnego szalenstwa do Brukselli( to ponoc gdzies w Belgii...). Kawalerski weekend w wykonianiu angoli-hmm spodziawam sie kulturalnych toastów i glupawych kostiumów. Mniej zyguli i rozbitych lebów-chociaz kto wie...zrobie co w mojej mocy- trzymajta kciuki;)

KIEDY DOTYKASZ, DOTYKASZ BOGA


Raz rozpoczęta nauka masażu nigdy się nie kończy. Trwa cały czas, a każde kolejne doświadczenie prowadzi cię coraz głębiej i coraz wyżej. Masaż jest jedną z najbardziej subtelnych sztuk - i nie jest to tylko kwestia doskonałych umiejętności, ale raczej miłości.

Najpierw naucz się techniki, a ja nauczę cię reszty. Naucz się techniki i... zapomnij o niej. Potem jest już tylko czucie i zgodny z nim ruch. Dziewięćdziesiąt procent pracy wykonuje miłość, a tylko dziesięć technika. Ciało rozluźnia się, czując tylko pełen miłości dotyk, sam dotyk wystarcza.

Jeśli czujesz miłość i współczucie dla drugiego człowieka, czujesz jego nieskończoną wartość. Jeśli nie traktujesz go jak mechanizm wymagający naprawy, ale jak bezcenną energię. Jeśli jesteś wdzięczny, że drugi człowiek zaufał ci i pozwala zajmować się swoją energią - wówczas poczujesz się jakbyś grał na organach. Całe ciało staje się klawiszami organów i możesz odczuć powstającą w jego wnętrzu harmonię. Pomagasz nie tylko temu człowiekowi, ale również sobie.

Światu potrzebny jest masaż ponieważ znikła miłość. Kiedyś wystarczał tylko sam dotyk ukochanych. Matka dotykała dziecko, bawiła się jego ciałem i to stanowiło masaż. Mąż dotykał ciała żony i było to masaż. Taki dotyk wystarczał aż nadto. Stanowił głębokie odprężenie i był częścią miłości. Jednak z czasem zapomnieliśmy, jak i gdzie dotykać. Dotyk jest jednym z najbardziej zapomnianych języków. Nasz dotyk stał się niemal niezdarny, ponieważ samo znaczenie tego słowa zostało przekręcone przez tak zwanych religijnych ludzi, którzy nadali mu seksualne zabarwienie. Dotyk zaczął oznaczać seks, a ludzie zaczęli się bać. Każdy pilnuje bacznie, aby nie dotykano go bez pozwolenia.

Niech twój masaż będzie modlitwą. Kiedy dotykasz ciała drugiego człowieka, módl się - jakby był tam obecny sam Bóg i jakbyś mu służył. Podążaj za przepływem energii. Kiedy tylko zobaczysz przepływ energii tworzącej nowy, harmonijny wzór, poczujesz zachwyt i wejdziesz w stan głębokiej medytacji.

Kiedy masujesz, po prostu masuj. Nie myśl o innych rzeczach, bo rozpraszają uwagę. Całym sobą, całą duszą bądź w palcach i dłoniach. Nie tylko dotykasz ciała drugiego człowieka. Twoja dusza wchodzi w jego ciało, przenika je i rozluźnia najgłębsze napięcia. Niech twój masaż nie będzie tylko pracą, ale i zabawą. Śmiej się i pozwól innym się śmiać.


OSHO
Hammer On The Rock

środa, 4 marca 2009

"HUNA i ROA - Magia, Religia, Wierzenia i Uzdrawianie Ludów Oceanii"


Surfujác po sieci natknálem sié na ciekawy artykul o wierzeniach i technikach uzdrawiania z odleglej Polinezji. Zaczyna sié od aspektów religijnych a konczy na masazach z Hawaii (lomi lomi nui) oraz Nowej Zelandii (ma-uri):

http://www.eioba.pl/a77490/huna_i_roa_magia_religia_wierzenia_i_uzdrawianie_ludow_oceanii

wtorek, 3 marca 2009