poniedziałek, 9 marca 2009

Lekcja dealera:)

Jest cos o czym nie napisalem w poprzednim poscie a co bylo piéknym doswiadczeniem... Wspomnialem, ze w jednym z barów chcialem zakupic nieco charliego na nastépny dzien i bédác pijany dobilem feralnego targu hehe. Gosc zamiast dopalacza sprzedal mi troche papierków zawiniétych w plastikowá torebke- stary numer! Jednak kiedy to odkrylem zamiast gniewu na siebie (a pózniej na tego drugiego "winnego") poczulem ogarniajáce mnie wspólczucie. Bylem pijany a jednak swiadomy tego, ze to taka "nienormalna", dziwna reakcja, która wyszla ze srodka bo normalnie to bym sié wkurwil a pózniej myslal nad czyms w stylu odpuszczenia a tu nagle zrobilo mi sie bardzo szkoda goscia, który wybral zarabianie na oszukiwaniu...Poczulem wtedy autentyczna troske i nie bylem wstanie wywolac w sobie gniewu czy zalu do kogokolwiek oraz natychmiastowá ulge i spokój. Poczulem, ze faktycznie jestem z nim polaczony i reakcja "wybaczeniem" wplynela na nas obu-taka alternatywa. Byc moze dokonalem projekcji wlasnego wspólczucia na niego...jakkolwiek poczulem w tym milosci i spokój. Teraz jak mysle o tym skád wziela sié taka spontaniczna reakcja to jedyne co przychodzi mi do glowy to, ze to teraz Kurs pracuje nademná a nie ja nad nim...

Brak komentarzy: