poniedziałek, 9 marca 2009

Golfowanie w Brukselskim piwnym raju.






Kolejny urlop, po którym wracamy sponiewierani minál w Brukselli pod tytulem "The Edmont Club". Edmont to nazwisko Chrisa, który za miesiác sié zeni i wybral stolice Belgii jako miejsce na pozegnanie cudnego stanu bycia kawalerem. Kot jako jego best man(swiadek) mial zorganizowac ten czas pijanstwa w niezapominane wydarzenie i tak powstal klub golfowy sir Edmonta. Kazdy ubrany w strój zawodowego golfisty( ja troche luzniej reprezentowalem styl hawajski) dostal karte klubowá, w której byly zaznaczone 18 dolków do zaliczenia...Od razu okazalo sié, ze kazdy dolek symbolizuje 1 bar, typ piwa i "na ile razy" to piwko sié wypilo. Przed wypiciem bylo uzgodnione ile "lyków" przy danym piwie przyjmujemy za wyjsciowá np 4 a obok na ile faktycznie sie wypilo i od tej liczby odejmowalismy liczbe wyjsciowá z czego powstawal wynik dolka. Jako, ze piwa w Belgii serwuje sié w malych kuflach ( 0,25 lub 0,33 l) a kazde piwo jest podawane w unikalnym "kieliszku", który jest zarezerwowany tylko dla tego jednego piwa! Wyobrazcie sobie ile miejsca zajmujá takie kufle do poszczególnego piwa kiedy na liscie jest ich srednio 40 rodzajów!!! Jedno z moich ulubionych piw KWAK w swoim tradycyjnym kuflu widac obok wyzej po prawej. Wspomnialem, ze piwka sa podawane w malych ilosciach jednak zapomanilem dodac, ze zawartosc alko w jednym to wacha sie od 8 do 9% :) Sá oczywiscie takie w okolicach 6% ale to zadkosc.
I tak pierwszej nocy( piátek) zaliczalismy dolki w ponad 9 barach, po 9tym stracilismy rachube i orientacje w terenie...Jedno z najlepszych miejsc jakie zapamietalem to bar Delirium, który jest prawdziwá swiatyniá browarnictwa( fotka po lewej u górze). O ile wiekszosc barów w Brukselli ma swietny klimat piwiarniany to "Delirium" odznaczajácy sié swojá unikalná podziemná atmosferá. Poza malym incedentem z zakupem dopalacza caly wieczorek minál bardzo fajnie. Bylem jednym z trzezwiejszych z powodu nie picia wódki (z czego bylem bardzo szczesliwy na drugi dzien ). Na drugi dzien pobudka z bólem glowy i jazda na miasto- mielismy czas do 17 na zwiedzanie a od 17 znów zaliczanie dolków... Z powodu kaca okrutnika na eksploracje miasta wyruszlismy jednak tylkow czwórke haha (bylo nas w sumie 11 Anglików i ja) . Zwiedzanie miasta na kacu wydaje mi sie takie znajome, ze az zczyna sié robic nudne... dowleklismy sie na sniadanko a pózniej rundka wokól pieknego rynku i czegos ala starówki. Bruksella w przeciwientstwie do Londynu byla zaprojektowana i od razu mozna docenic lad, porzádek i duzo przestrzeni. Styl architektoniczny wielu budynków przypomina mi nieco Amsterdam choc atmosferá Wieden. Te wielkie ulice wydajá sié opustoszale i bardzo ciche chociaz jest sobotnie poludnie. Duzo majestatycznych rzezb i kolumn do tego fajne widoczki. Jesli znajdziesz sié na wiekszym skrzyzowaniu patrzác wglág ulic widzisz jak ciágná sié one przez setki a moze tysiáce metrów a na ich zakonczeniu widac jakis wielki zabydkowy budynek(cos ala szanzelize w Paryzu). Wieczorkiem znowu zbiórka w centrum miasta i "golfowania" ciág dalszy. Tym razem wzielismy ze sobá torbe z kijem golfowy i 1,5 m2 plastikowaej trawy. Chodzác od baru do baru rozkladalismy tá trawe na srodku lokalu i gralismy w golfa ku zaskoczeniu innych obecnych. Niektórych dalo nam sié na mówic na gre. Nie spotkalismy sie z zadnymi nieprzyjemnosciami nawet z Classic Rock Bar, który przypominal jaskinie szatana. Duzo ciezkiej muzy z ludzmi o "zakazanych mordach" i my 12 apostolów golfa rozlozylismy trawniczek i jazda. Przed jednym z kolejnych barów spotkalem Roberta Biedronia z kolegami. Pogadalismy przez chwilé o zakreconych golfistach, którzy grajá wsrodku pubu. Smiali sie jak im powiedzialem,ze jestem z nimi. Pózniej bylo aliczanie wiecej dolków co znacza wiecej nowych smaków. Gralismy golfa w przerównych miejscach co bedzie widac na fotkach, które wrzuce do galerii( http://picasaweb.google.co.uk/Pharkie/BrusselsPublish?authkey=Gv1sRgCPPvps-5jcvUBA&feat=directlink#
). Okolo 1 odláczylem sié od grupy aby odkryc nocne gay live stolicy. Trafilem na kilka fajnych téczowych barów. Pózniej nocny klub ze swietná ciezkawá muzá. Nowe znajomosi i stare numery( w sexi francuskim jézyku). W sumie male miejsce ale 3 pietra plus darkroomy. Szkoda, ze Kot nie mógl przyjsc-jako organizator wycieczki nawet po hektolitrach piwa czul sie odpowiedzialny. Po zabawie opuszczam klub i jestem zaskoczony godzina -6 na ranem! Kot do mnie dzwoni bo nie spodziewal sie, ze wrócá przedemná i teraz zaczyna sié martwic. W drodze do hostelu poznaje zabawnego chlopaka, który sprzedaje mi "the best hash in whole Brussel" poczym odtancza ze mna odjechany taniec. Wracam do wyrka zeby obudzic sié za kilka godzin o wiele bardziej sponiewierany niz wczoraj... Szybki prysznic i szykujemy sie do powrotu. Na stacji Eurostar do Londynu przypominam sobie, ze mam ze soba "the best hash in whole Brussel" wiec z niepokojem rozgládam sié za psami, których oczywiscie nie ma:) Powrót do domciu i wreszcie czas na odsypianie wypadu. Podsumuwujác - wies nad Senná okazala sié wysmienitym miejscem dla milosnika piw...raj piwoszy! Ponadto ze swietnym zyciem nocnym i barami otwartymi do pózna. Ceny typowe jak na stolice, ludzie baaardzo przyjazni i pomocni.
Wracajác pociágiem cieszylem sie na widok belgijskich krajobrazów-napawaly mnie spokojem i naturalnosciá. Boski powrót do równowagi. Powoli zaczyna mnie nudzic styl naszych ekploracji Europy. "Zaliczamy" kolejne stolice zapijajác sie róznociami i poznajac nocne zycie miasta. Mam ochoté kupic motor i przejechac na nim Europe spiác w namiocie i cieszyc sie widokiem gwiazd w nocy. Z dala od tlumów i betonów-nawet tych zabytkowych. Pewnie nie zdecydujemy sie kupic bzyków gdyz myslimy o przeprowadzce do Nowej Zelandii koncem tego roku. Moze dopiero w na nowej wyspie- to jest pomysl! Przemiezyc na motorach NZ:))

Brak komentarzy: