niedziela, 30 listopada 2008

sobota, 29 listopada 2008

"Upity mlodym winem"


Od kilku dni jestem w lajtowym stanie swiadomosci, znowu wciágnál mnie Kurs i zaczyna sie dziac...
Praktyka przebaczania czy odpouszczania(wolé to drugie okreslenie, które oddaje lepiej to co sié wydarza-odpuszczam wszystko co wiem i myslé...poprostu to puszczam, robié miejsce na nowe) daje natychmiastowe efekty! Wczoraj bédác w pracy i majác do czynienia z masá klientów(pracuje w fast foodzie wiec nowa twarz pojawia sié co kilka sekund) zaobserwowalem w sobie dobrze znane poirytowanie, nieuzasadnione wkurwienie na tego co przychodzi i "chce czegos odemnie". No dobra sobie myslé o to swietny material do praktykowania Odpuszczania...nagle z nikád pojawia sié jakis glosik i sié buntuje na maxa, podsyla fale nieprzyjemnych uczuc, uzasadnien - generalnie mentalna rozpierducha haha. Próbuje to jakos ignorowac i wysylam sygnal: jestem gotowy oddac wszystkie swoje oceny!!! Na co oburzony glosik: ale tych idotów jest za duzo... I wtedy cos z samego srodka mnie mówi spokojnie ale z mocá: In truth you always deal with one at a time.( w prawdzie radzisz sobie tylko z jednym w tym samym czasie) No i mnie oslnilo!! Zanim przetrawilem to przez umysl wszystko wokól zalsnilo i mialem odlota jak po grzybach-cialko rozluznione, komfortowe poczucie bycia jak stád na drugi konic kosmosu. Zaczálem sié smiac jak szalony i czulem jak z moich oczu wylewa sié energia. Klienci zaczeli sié rózniwez smiac i jakby cala atmosfera wokól sié mocno rozluznila...kazdy nowy klient, który do mnie podchodzic wywolywal we mnie tá dziká radosc i byl tylko ten moment...tylko ten jeden wyjátkowy klient...tylko ta sekunda istaniala w mej swiadomosci. Zero pamieci czy wspomnien o tym co bylo przed chwilá! Ten nowy glos zajál miejsce starego-teraz widze tego "idioté" jako Chrystusa we wlasnej osobie za to siebie chétnie bym idiotá okreslil gdyby nie przejmujáce wszystko uczucie czystej milosci! Szyszynka jak za dotkniéciem magicznej rozdzki wypuscila swe psychodeliczne soki. Co ciekawe w tej drugiej osobie pojawila sié rowniez iskra w oku, mniej luz bardziej ale "ten drugi" zaczal chyba lapac...jeszcze troszke i swiat by sie zatrzymal a caly kosmos wyparowal w powietrze. Skád to wiem? Wydarzylo sié to juz w przeszlosci kilka razy i zawsze chcialem nauczyc sié to kontrolowac, poznac mechanizm tego...i w odpowiedzi na moje modlitwy dostalem "Kurs Cudów"-najbardziej odjechane przeslanie-narzédzie z jakim mialem kiedykolwiek do czynienia...Ponoc najbardziej mocny psychodelik wystepujácy na tej planecie to DMT i wiecie co? Mam dobrá nowiné- nasz mózg go produkuje w pewnych okolicznosciach;) Dla wszystkich chetnych przygody zycia, "podrózy bez odleglosci" polecam "Kurs Cudów"...najpierw konkretnie cie wkurwi a pózniej zabierze na przejazdzke do Królestwa Niebieskiego;)
W tym calym zajsciu widac pewny mechanizm:
1. Mm problem-cos mnie irytuje-nie jest dobrze (z mojego punktu widzenia)
2. Wyrazam szczerá chéc oddania mojego puntku widzenia- mojej racji
3. Puszczam swoje mysli o osády
4. Obserwuje co sié dzieje caly czas majác intencje puszczania

Jak to okreslil kiedys mój znajomy: " Oddaj wszystko co masz i wiesz a jak juz "nic" nie zostanie to oddaj i to "nico" !"
Calosc opiera sié na tej samej zasadzie jak "technika swiet(l)nego spotkania, kora jest wczesnij na blogu czyli zrobienia miejsca na Nowe.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Ogloszenie

Mam zamiar 13 grudnia (sobota), gdzies w centrum Londynu zorganizowac Free Hugs czyli tlumaczác doslownie darmowe przytulanie...wygláda to mniej wiecej tak:

Cel: Rozgrzac wszystkie Londynskie serca tego zimnego grudniowego dnia!
Godzina: 15.oo
Zbiórka: Trafalgar Sq, London
Zapraszam wszytkich chétnych do doláczenia sié! Jak narazie uzbieralo sie okolo 10 chétnych, jesli bedzie nas jak mrówków to podzielimy sié na oddzialy i "uderzymy" w roznych czésciach miasta:)

Co to jest Free Hugs?

Darmowe Przytulanie (ang. Free Hugs Campaign) - ruch, który swój początek miał w 2004 roku, i był szeroko rozreklamowany w 2006 dzięki wideoklipowi na YouTube. Uczestnicy w czasie akcji oferują nieznajomym w miejscach publicznych darmowe uściski.

Kampania jest przykładem bezinteresownych aktów życzliwości, altruistycznych zachowań wykonanych tylko w celu uszczęśliwienia innych osób. Pierwszy organizator oświadczył w wywiadzie, że celem akcji nie jest zawieranie nowych znajomości, otrzymywanie numerów telefonów czy flirtowanie.

Nagranie na YouTube zostało opublikowane 22 września, 2006 roku, a w grudniu 2006, osiągnęło ponad milion obejrzeń, w lutym 2008 film obejrzano już ponad 23 miliony razy . Zgodnie z opisem, zostało nagrane w Sydney. Na filmie, główna postać, która rozdaje uściski (zidentyfikowana jako "Juan Mann", pseudonim), idzie ulicą Pitt Street Mall w Sydney trzymając transparent ze słowami FREE HUGS. Muzyka do nagrania jest autorstwa australijskiego zespołu Sick Puppies, który Mann spotkał rok wcześniej. Simon Moore, główny solista Sick Puppies, który pracował na deptaku, nakręcił klip, który później połączył z muzyką. W udzielonych wywiadach, Moore mówi, że gdy dowiedział się że babcia Manna właśnie umarła, skompilował własne nagranie Free Hugs, które dotychczas pozostało nienaruszone od czasu nagrania. Moore dodał do materiału filmowego Manna muzykę z utworu "All the same" jego zespołu, a następnie wysłał je Mannowi, by ten poczuł się lepiej, podobnie do intencji jakie przyświecały oryginalnemu nagraniu.

Początkowa nieufność co do zamiarów Juana, ustąpiła stopniowo wraz ze wzrostem ilości osób chcących być przytulonych, oraz wzrostem ilości osób przytulających (obojga płci). Po pewnym czasie, strażnicy, a później policjanci zmusili go do zaprzestania akcji, z powodu nie nabytego ubezpieczenia imprez masowych wartego 25 milionów dolarów. Mann oraz jego naśladowcy napisali petycje do władz, by te zezwoliły na dalszą akcję bez ubezpieczenia. Petycja została podpisana przez 10 tysięcy osób i wysłana do władz, które zezwoliły na rozdawanie darmowych uścisków.

(fragment z Wikipedii...jak widac;))



Grant Morrison na Konferencji Dezinformacji


Smakolyk dla fanów Magiji(po angielsku):

http://video.google.com/videoplay?docid=5589263822022732006

sobota, 22 listopada 2008

OBE mantra by Bob Monroe



Jestem czymś więcej niż ciałem fizycznym. Ponieważ jestem czymś więcej niż materią fizyczną, więc mogę postrzegać to, co jest większe niż świat fizyczny. Dlatego gorąco pragnę rozwijać i doświadczać, poznawać i rozumieć, kierować i posługiwać się takimi wyższymi systemami energetycznymi, które mogą być konstruktywne i korzystne dla mnie i dla tych, którzy kroczą tą samą drogą. Również gorąco pragnę pomocy i współdziałania, wsparcia i zrozumienia tych istot, których mądrość, rozwój i doświadczenie są równe moim lub większe od moich. Proszę ich o przewodnictwo oraz o ochronę przed jakimkolwiek wpływem lub siłą, które mogłyby mi przeszkodzić w realizacji wyrażonych przeze mnie życzeń.

sobota, 15 listopada 2008

Odrobina kobiecej poezji :


"Jasna strona slonca"

Powoli roztapiam się w miłości
w świecie zdarzeń i zjawisk…

Czująca świadomości
gdzie niesiesz mój dom

Poznaję w dotyku
różne rodzaje miłości
i jej brak

Jak pięknie
rozmawiają ludzie
sercem!

W nieruchomym drżeniu skrzydeł
innych światów
oddaję się
istnieniu

* * *


"Modlitwa"


Przyjmij mnie niebo
w przestrzeń
a zanurz
w ramiona głębokie
od granatu


Conchita http://nienazwane.pl/

piątek, 14 listopada 2008

Technika Swiet(l)nego Spotkania


Kazde spotkanie z drugim czlowiekiem to okazja do doswiadczenia swiatla i wolnosci naszej prawdziwej natury. Chcialem podzielic sié z Tobá pewná "techniká", którá ostatnio Opiekunowie wypelniaja mi czas snu. Chodzi o to aby
1-wzbudzic W SOBIE poczucie wszechogarniajácej milosci - jak? poprostu skup sié na bezwarunkowosci jaka jest nam oferowana od Zródla. Wpusc w siebie idee totalnosci cokolwiek to teraz dla ciebie znaczy. Powinny pojawic sié jakies nowe odczucia, u mnie na poczátku byly to bardzo subtelne gdzies gláboko w srodku uczucia wypelniania, zlepiania, lekkosci . Pozwól aby te nowe energie wplywaly w Ciebie przynoszác fajnego tripa.
2-Kiedy poczujesz sié w tym wygodnie skieruj uwage na cokolwiek co znajduje sie kolo Ciebie...moze to byc krzeslo, kwiatek, czlowiek najlepiej nie rób zadnych rozróznien miedzy szafká czy czlowiekiem poprostu skupiajác sié na nowym obiekcie dostruj sié do poziomu jego Swiatla. Tak jakbys szukal innej twarzy tego obiektu poza tym czego sie o nim wyuczyles. Podczas pobytu w obszarach niefizycznych wydarza sié pewne poláczenie dwóch promieni w jedno przepiekne swiatlo, okazujé sie , ze kazdy promien ma jedno zródlo i takie poláczenie sie przynosi fantastyczne wrazenia pokoju o kosmicznym zasiégu.
W realu takie dostrajanie sié do uniwersalnej jazni moze przyniesc nieprzewidywalne efekty. Jesli bédziesz czul/a jakis wewnetrzny opór to wyluzuj sié i obserwuj co sié dzieje z Toba w srodku caly czas majác intencje doswiadczenia swiatla. Rozmawiajác z kims a wlasciwie sluchajac jak ktos do Ciebie nawija wsluchaj sie calym swoim wnétrzem na to co jest w srodku twojego rozmówcy, jesli uslyszysz lub poczujesz jej emocje, mysli pod powierzcniá slów zignoruj je i wytéz wnetrze do namierzenia wewnetrzego ducha- naszej wspólnej jazni...kiedy to Ci sié uda natychmiast zauwazysz zmiany w swiadomosci tej drugiej osoby (drugiego Ciebie). Zachecam do eksperymentowania i zycze milej jazdy ;)

środa, 12 listopada 2008

Czasami brakuje Ci motywacji do zycia?...zobacz to:

Pierwszy film jest niestety narazie niedostépny wiec wklejam link do innego filmu o tym samym bohaterze:


Amsterdam


Tak...jakkowiek niewiarygodnie to wygláda nasz powrót z Holandii wydaje sie realny. Coz to za miejsce ten Amsdam! Przyznam sié, ze spodziewalem sié zobaczyc miejsce rozpusty i ekstrawagancji a okazalo sié, ze trafilismy na oaze spokoju i wytchnienia...Miasto polozene nad rzeka Amstel z mnóstwem kanalów(nazywane Wenecjá pólnocy) i zdrowym tempem zycia. Masa zabytków , galerii i romantycznych mostów, polozone na dosc malej powierzchni co sprawia ,ze wszedzie mozna dojsc pieszo w krótkim czasie. Na ulicach rzádzá wszechobecne rowery, troche jakby z innej epoki na dodatek pozbawione zabezpieczen przed zlodziejami spoczywajá w kazdym mozliwym miejscu.
Nietypowa architektura i domy na lodziach przenoszá zwiedzajácego w jakás inna historie...na kazdej ulicy coffeeshop, w którym nie dostaniesz kawy! gdyz glównym zaopatrzeniem sklepu jest ziolo i to z kazdej strony swiata. Mozesz tu legalnie kupic i palic liczne odmiany trawy i hashu. Na deser Space Cake czyli ciasta nadziewane haszyszem (Uwaga!ciasto jest bardzo smaczne dlatego nie daj sié skusic na duze ilosci bo juz jeden kawalek zawiera sporo dopalacza). Jak wspomnialem takie coffeeshopy sá bardzo popularne, zwlaszcza w centrum jest po kilka na kazdej ulicy ku uciesze turystów:) Nie w kazdym miejscu sprzedajá towar najlepszej jakosci ale generalnie jest ok. Oprócz tego mozna odwiedzic równiez tak zwane Smart Shops, które specjalizujá sié w sprzedazy grzybów psychodelicznych (magic mushrooms) oraz innych naturalnych stymulatorów np seksualnych lub srodków doglébnie relaksujácych...Fachowa obslucha doradzi co i jak wziásc oraz wytlumaczy jak to dziala. My z Kociakiem zjedlismy grzybki McKennaii poczym poszlismy zwiedzac muzeum VanGogha - najlepsze zwiedzanie w naszym zyciu!!! Rewelacyjne wrazenia wizualne i wewnétrzna euforia pozwolily dostrzec o wiele wiécej i zrozumiec lepiej geniusz Vincenta...trip trwal do konca dnia (od 3pm) z czego najintensywniejsze byly pierwsze 3 godziny, które wydawaly sié wiecznosciá w ekstazie. Wieczorkiem na lawce przy hotelu wpatrzeni w oswietlone mosty i talfe wody palac ostatniego skréta zastanawialismy sie na choc jednym logicznym powodem, dla którego takie piekne doswiadczenia sá "nielegalne" w wiekszosci krajów...poza pewnymi domyslami odpowiedzi nie znalezlismy.
Nastépnego dnia zbudzeni swiezosciá poranka wyruszylismy na dalsze eksploracje terenu. Piwko, trawa i spacerek po zabytkach miasta,napawanie sie wszechobeznym luzem...Dzien kolejny to nowe grzybki-ekwadorskie tym razem, które wedle zapewnien zaprzyjaznionego juz sprzedawcy dadzá nieco inne wrazenia. Z grzybkami trafilismy na wodny-autobus i godzinami plywalismy wzdluz i wszerz Amsterdamu...kolejne doswiadczenie nie dajáce sié opisac slowami. Problem byl tylko z przesiadka z jednej lodzi na drugá, która dokowala po przeciwnej stronie rzeki-niby proste ale jak zamiast twardej rzeczywistosci widzisz plywajácy ocean energii, która CIÁGLE SIE ZMIENIA to juz nie jest takie latwe i wesole, na dodatek Kotu zachcialo sié kawy wiec musielismy szukac bankomatu...nie wiem jak to wogóle opisac, szukanie tego cashpointu w tlumie ludzi, w którym czujesz i zachowujesz sié jak kosmita to wyczyn wart Nobla w dziedzinie nawigacji. Swojá drogá fajny pomysl na film albo gre komputeriowá! Jakims cudem po pól godzinie dotarlismy do odpowiedniej lodzi, która byla zaledwie 200 metrów dalej:) i znowu romatyczny kurs wokól miasta. Po kilku godzinach plywanie sié skonczylo wiéc poszlismy na winko i pilismy jeden kieliszek wina dobrá godzine nadal zanurzeni w ekstazie(a propo grzybki podobnie dzialajá jak ecstasy choc sa duzo lagodniejsze w obchodzeniu sié z czlowiekiem). Daja iscie duchowe doswiadczenia, o których nawet nie ma sensu sié tu rozpisywac...niech to zostanie moja slodká tajemnicá. Siedzac w pubie i siorbiác winko poznalismy uroczá Polke, która tam pracowala. Okazalo sie, ze mieszka w Amsdamie juz ponad 2 lata i nie zamierza sie wynosic. Co ciekawe pracowac tutaj mozna znajác tylko anglieski. Porozmawialismy sobie troche o tymczasowosci i grzybkach, zrobilem jej maly masazyk i zmylismy sié szukac nowych przygód... Spedzilismy 4 dni w tym piéknym miescie, a wybralismy sié tam by uczcic nasza 2 letniá rocznice zwiázu. Od wczoraj wieczór jestesmy w Londynie ale jakos nas tu nie ma. Z pewnosciá czesc nas zostala tam i kto wie czy nie bedzie trzeba do niej kiedys wrócic...

Hello-inn na Camden





Byl poniedzialek kolo poludnia kiedy "cos" zasugerowalo mi abym zajrzal do polskiej gazety, która od tygodnia leza rzucona w kácie. Przelecialem przez naglówki artykulów wertujác dalej zaciekawiony co takiego mam znalezc...doszedlem do ogloszen o koncertach i zauwazylem, ze legendarna grupa ACID DRINKERS ("kwasozlopy") graja w nadchodzácy piátek Halloween w pobliskim klubie muzycznym The Underworld...i dla czytelników owej gazety, którzy zadzwoniá 27 pazdziernika o 12 sá dwie wejsciowki. Hmmmm...tak sié dziwnie sklada, ze jest poniedzialek 27 pazdz. a zagar wskazuje 12.14 ! Wielkim fanem metalu juz od dawna nie jestem ale Acidów sluchalem kilka lat temu na Przystanku Woodstock i przypadli mi do serca wiéc fajnie bédzie ich znów na zywca posluchac w karczmie za rogiem...Dzwonie i okazuje sié, ze maja ostatni bilet-milo:) Co prawda w piatek mialem pracowac ale to sié da naprawic.
I tak znalezlismy sié z Kotem na wystépie zespolu regionalnego spiewu i tanca w oslawionym Underworld( nad nim znajduje sié ponoc jeden z najwiekszych pubów w Europie The World's End)
Zabawa wysmienita! Metal przy odpowiednim naglosnieniu to orzezwiajáca dawka energii...Chlopaki z Tituskiem na czele pokazali klase. Bylo troche starych kawalków i kilka z nowej plyty, wszystko przeplatane coverami jak "The End" The Doors czy "Another Brick in the Wall". Z zaciekawieniem ogládalismy pogowanie polskiej rzeszy- kiedys tez tak sié obijalem...Cos podszeptalo mi, ze tak mlodzi zbuntowani szukajá bliskosci z drugim czlowiekiem, poczucia bycia razem. Podswiadmie kazdy szuka milosci, gdzies gléboko w srodku pamiéta Dom i téskni. Po koncercie ogluszeni i glodni chwiejnym krokiem wrócilismy do mieszkania trawiác mieszanké energii jaka mielismy przyjemnásc chlonác i wydzielac.