...czasami kiedy budzę się rano i nie wiem czy to nie kolejny sen -wstaję z łóżka, wychodzę z domu i nigdy nie wracam...
sobota, 4 lipca 2009
piątek, 3 lipca 2009
"Nie odejdę, wolę ucztę przyjaciół niż tę wielką rodzinę"

Jim's poems:
Opowiem ci o radiu Teksas i mocnym uderzeniu (big beat)
Które płynie powoli, delikatnie i wściekle
Niczym nowy język
Sięga twojej głowy z zimną nagłą furią boskiego posłańca
***
Klątwy, zaklęcia
Nienawistne, opętane suki
Spodziewałem się, że któraś z was wstanie (...)
Ogrodowe maciory, weteranki kuciapy
Nieudane kapuściane święte
Wozigówna i indywidualistki (...)
Witamy w naszym orszaku
***
Nie moge uwierzyć, że ci stanął
Uderza ją delikatnie paskiem krzywiąc usta w uśmiechu (...)
Hiszpanka zaczyna krwawić
Mówi, że okres
Jest jak katolickie niebo
Mam na szyi stary, indiański krucyfiks (...)
Leżę na poplamionych, skopanych prześcieradłach obok
krwawiącej dziewicy
Moglibyśmy kogoś zamordować
Albo ustnowić nową religię
czwartek, 2 lipca 2009
Deser

Snienie na deser czyli obe technika dla "weekendowych wojowników".
Jesli dotychczasowe próby obe, doprowadzily sié do nerwicy i wypalenia motywacji a samodyscyplina nie jest twoja dyscypliná sportowá to moze zainteresuje cié mój sposób na ld pt "deser"
Skaldniki:
-syty ale nie zbyt obfity posilek
-wygodna sofa
-dobrze przewietrzony pokój
-kilogram prywatnosci
-szemrzácy televizor
-garsc lenistwa
-dwie szczypty dobrego humoru
Od dawna nie stosuje zadnych hardcorowych technik obe, wypracowalem sobie za to spoób "na lenia", który w przeklétych grupach zielonej magii krázy pod tajemná nazwá " s i e s t a".
Jako iz pracuje przewaznie wieczorami czésto popoludniami po obiadku i kieliszku wina( ewentualnie ginesik) wyciágam sié bezczelnie na sofie i oddaje cudnej praktyce nie robienia.
Czasami wláczam telewizornie i ustawiam na ulubionym kanale, w którym non stop widac przestrzen kosmiczná, a Srelajdianie nadajá swój boski szum (chodzi o to aby cos cicho szumialo w tle). Tv lub przyjemny halas dochodzácy zza otwartych drzwi balkonowych sprawia, ze dryfujé sobie na plytkich fazach...pozwalam sobie odplynác od znanego ládu racjonalnosci jednak dzwiéki ulicy czy tv pomagaja utrzymac swiadomosc. Oczywiscie zdarza sié odplynác glébiej, sznurek od latawca rozluniznia sié bez pytania ale zaden wykwalifikowany len nie zrobi sobie z tego wyrzutów sumienia.
W krótkim czasie zaczná sié (mniej lub bardziej lagodnie) mieszac obszary przebywania. Nie zdziw sié jesli jakis Srelajdian wyskoczy z telepudla aby cie przywitac w krainie czarów albo sofa zamieni sie w tratwé dobijajácá do brzegów wyspy skarbów...
Kilka takich deserów sprawi, ze twoje zycie bédzie o niebo slodsze a nowy miésien piwny powodem do dumy!! Ave!
P.S.
Jesli jestes super leniem i wlasnie straciles robote oraz caly materialny dobytek polecam wypróbowac tá technike w parku na lawcé...dworce odpadajá ze wzgledu na nieswieckie opary tanich win, których konsumenci trzymajá sié aby uniknác Centrum Przyjéc:(
środa, 1 lipca 2009
W ramionach Tajemnicy

Dwa tygodnie temu dostalem od bratniej duszy tomik poezji Rumiego, czego skutkiem jest naplyw niewyslowionej ciszy. Nie trwa ona nieprzerwalnie o czym moga swiadczyc ostatnie wpisy, jednak ochota na myslenie, pisanie i rozmowy(zwlaszcza ze soba samym) odchodzi na bok. Czytalem wczesniej fragmenty Rumiego jednak taki tomik to jak dzban wina, z którego nie trzezwieje sie tygodniami...
Nie umiem opisac tego stanu zbyt dokaldnie-poprostu cisza i przestrzennosc, w której jest miejsce dla kazdego czleka, rzeczy, sytuacji. Czuje jak caly wszechswiat ze swoimi wszechswiatami jest we mnie. Jest zatem i Rumi- szaleniec bozy, który opija czytelnika kilkoma slowy. Jako efekt linkowania do tej czésci mnie zrodzilo sié to:
"Oaza"
Na pustyni mego serca
zakwitla róza o zapachu
milosci Jedynego.
U jej korzeni wytryslo zródlo
ozywiajác wyschly piasek i
zamieniajác go w zlociste perly
lsniáce nawet w cieniu tego kwiatu
pustkowie odczynione w rajski ogród
za sprawá szeptów jakimi On
rozpuszcze moje granice.
***
"Zapach slów"
Kochanek jest pszczolá
upitá nektarem láki
rozlatujác sié pod lasem
znajác wieczná slodycz swej natury
dotyka on szlachetnosci
swego Stwórcy
jest szalonym nédzarzem
bogatá* w niebosklon
który dotyka z wdziécznosci ustami
Nie daj sié zwiesc jego szatom
dotknij jej* skóry
powáchaj tych slów
i uracz sié ich lekkosciá...
Poslannictwo wiatru
zdradza wiele z boskich tajemnic
roznosi je wokól
niczym znajomy listonosz
zostawia pocalunki na parapetach westchnien
zapraszajác do wspólnego tanca
zakwitla róza o zapachu
milosci Jedynego.
U jej korzeni wytryslo zródlo
ozywiajác wyschly piasek i
zamieniajác go w zlociste perly
lsniáce nawet w cieniu tego kwiatu
pustkowie odczynione w rajski ogród
za sprawá szeptów jakimi On
rozpuszcze moje granice.
***
"Zapach slów"
Kochanek jest pszczolá
upitá nektarem láki
rozlatujác sié pod lasem
znajác wieczná slodycz swej natury
dotyka on szlachetnosci
swego Stwórcy
jest szalonym nédzarzem
bogatá* w niebosklon
który dotyka z wdziécznosci ustami
Nie daj sié zwiesc jego szatom
dotknij jej* skóry
powáchaj tych slów
i uracz sié ich lekkosciá...
Poslannictwo wiatru
zdradza wiele z boskich tajemnic
roznosi je wokól
niczym znajomy listonosz
zostawia pocalunki na parapetach westchnien
zapraszajác do wspólnego tanca
*- wystépujácy w wierszu Kochanek celowo jest czasami w rodzaju zenskim, gdyz nie reprezentuje jednej plci czy konkretnej narodowosci.

"Ganiali razem po mieście jak opętani, zachwycając się wszystkim dokoła, jak to wówczas mieli w zwyczaju, co później wywoływało u nich znacznie więcej smutku, refleksji i pustki.
Ale wtedy jeszcze tańczyli na ulicach, jakby mieli kuku na muniu, a ja kuśtykałem za nimi, tak jak przez całe życie kuśtykam za fascynującymi mnie ludźmi, bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów ale płoną, płoną, płoną jak bajeczne ręce eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy "Oooo!."
http://www.deezer.com/#music/album/100412
Ale wtedy jeszcze tańczyli na ulicach, jakby mieli kuku na muniu, a ja kuśtykałem za nimi, tak jak przez całe życie kuśtykam za fascynującymi mnie ludźmi, bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów ale płoną, płoną, płoną jak bajeczne ręce eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy "Oooo!."
http://www.deezer.com/#music/album/100412
Subskrybuj:
Posty (Atom)