czwartek, 29 października 2009

Swieckie satori

foto z: http://www.boston.com/bigpicture/2009/10/diwali_2009.html


ten tutaj i tamten tez
spotkal sie wczorajszej nocy ze Sobá
nie ma dzis potrzeby o tym opowiadac
-po coz zawracac glowy zmeczone swym ciézarem
zresztá one juz o tym gdzies sluchaly
w reklamie telewizyjnej czy
recenzji zachodniego bestsellera...

ten tutaj i tamten tez
moze sié tylko serdecznie usmiechnác
zwyczajnie szary i anonimowy
jak powietrze bédzie sie dzielil odkryciem
placác rachunki i wyrzucajac bezboznie smieci w niedziele

ten tutaj i tamten tez
kiedys umrze niespodziewanie
nie namalujác zadnej monalizy
ani nie zmieniwszy swiata na lepsze
odejdzie tak normalnie bez ostatniego slowa do narodów
co najwyzej uroni wdziéczná lez z tej intymnosci
rozpoczynajác kolejne osobiste przezycie

Zasady wiary chasydyzmu


Znalezione na blogu J. W. Suligi...

Jak tłumaczy A. Unterman, według Beszta: „Każdy człowiek musi odnaleźć swój własny próg wtajemniczenia religijnego i od niego zacząć”[15]. To stan wewnętrzny decyduje o wartości wierzącego. Warunkiem wiary jest otwarcie się na świat. U jej podstaw legła tradycja kabalistyczna[16], widząca okruchy Bożej obecności w każdym przejawie stworzenia i twierdząca, że świat istnieje „wewnątrz” Boga, dlatego można Go czcić nawet najprostszymi zajęciami. Ponadto, obowiązkiem chasyda jest tikkun, czyli naprawa. Po dokonaniu się szewiry, czyli rozbicia świata na wiele naczyń, „boskie iskry” zostały zamknięte w „łupinach”, a zadaniem człowieka jest ich uwolnienie, by został przywrócony idealny porządek. Można go osiągnąć poprzez współżycie z rzeczami, użytkowanie ich w święty sposób, zawsze myśląc o Bogu. Nie ma jednak jednej wyjątkowej drogi służenia Bogu. Jak mówił Jasnowidz z Lublina[17]: „Nie można powiedzieć człowiekowi, jaką drogę powinien obrać. Bo jedna droga służenia Bogu wiedzie poprzez studia, druga poprzez modlitwę, inna przez posty, a jeszcze inna przez jedzenie. Każdy winien uważnie zbadać, ku jakiej drodze skłania się jego serce, a następnie poświęcić się jej ze wszystkich swoich sił”[18]. Nie należy więc naśladować wielkich czynów przodków, lecz odnaleźć własną, indywidualną drogę do Pana. W chasydyzmie stale podkreślano niepowtarzalność każdego człowieka. Poza tym, jak mawiał rabbi Jakow Icchak Horowic: „Cóż to byłby za Bóg, gdyby można mu było służyć tylko w jeden sposób!”[19].
Baal Szem Tow wprowadził niezliczoną liczbę reguł postępowania oraz nabożnych maksym. Podkreślał subiektywną stronę judaizmu, wierząc że Boga można znaleźć wszędzie. Idea boskiej wszechobecności głosiła, że w każdym elemencie stworzenia znajduje się boska energia, która podtrzymuje go w istnieniu. Kabalistyczna idea „boskich iskier” znajdujących się w każdym bez wyjątku przedmiocie przyczyniła się do tego, że w odróżnieniu od innych mistyków, chasydzi nie uznawali fizyczności za przeklętą i odrzucili ascetyzm. „Iskry te można uwolnić poprzez użycie fizycznego przedmiotu do pobożnych bądź szlachetnych celów. Często główną różnicę stanowi jedynie intencja. Jeśli człowiek je, bo chce nabrać sił dla dalszej służby bożej, uwalnia boskie iskry zawarte w jedzeniu, i tym samym sprawia, że fizyczny przedmiot osiągnął cel swojego stworzenia.”[20] Chasydzi porzucali zatem ascetyzm i drobiazgowe przestrzeganie rytuałów, gdyż naturalną konsekwencją zespolenia z Bogiem jest radość, pogoda ducha i optymizm. Odrzucenie ascetyzmu nie polegało jednak na oddawaniu się cielesności. Jego rozumienie dobrze oddają słowa rabbiego Nachmana z Bracławia: „Jedzenie to akt uświęcający, wymaga pełnego uczestnictwa umysłu”[21]. „Stań się człowiekiem, dla którego zaspokajanie potrzeb ciała jest doświadczeniem duchowym.”[22]...


http://kabala.blox.pl/html

poniedziałek, 26 października 2009



autor: Cyberbudda

drugi koniec rury bardo


czy żyjesz?
atomie otoczony chmurami elektromagnetycznych powłok
gajo spowita w obłoki
holonie
pylonie bytu
kwarku zanurzony w gluonowej przestrzeni nieoglądu

poszukujący jedności
tożsamości własnej wizji
tej samej wibracji
rozpędzonej synkopą doświadczeń

tak w bęben szyny
stuka biała lokomotywa
miedzy przęsłami mostu

jedność wibracji
odczuwasz jako grawitację
gdy lgniesz do drugiego atomu
z nadzieją lądowania na jego planecie

lgnięcie
to drugi koniec rury bardo
to narodziny
i synchronia wcielania się w nowe drżenie

aby lgnąć pierwej musisz się oddzielić

pierwej być

sercem atomów
w grawitacyjnym łonie gai
i
sercem umysłu
w kontemplacyjnym łonie współodczuwania

pulsującym korzeniem i kwiatem

O cudach podczas masakry w Rwandzie.

"Dnia 6 kwietnia 1994 roku, około godziny dwudziestej, prezydenci Ruandy i Burundi, obaj pochodzący z plemienia Hutu, zginęli w katastrofie lotniczej w Kigali. Tej nocy w stolicy nieustannie rozlegały się gwizdki policyjne, zablokowano też ulice. Wczesnym rankiem żołnierze oraz cywile, uzbrojeni w maczety zaczęli mordować członków plemienia Tutsi. Rozszalała tłuszcza wdzierała się do kolejnych budynków, niszcząc wszystko i mordując.

W czasie tego ludobójstwa na tle etnicznym pomiędzy plemionami Tutsi i Hutu zginęło około 800 tysięcy ludzi. Zajścia rozpoczęły się 7 kwietnia 1994 roku, dzień po zestrzeleniu podchodzącego do lądowania w Kigali samolotu, na pokładzie którego znajdowali się prezydenci Rwandy i Burundi. Systematyczna masakra mężczyzn, kobiet i dzieci trwała około 100 dni i odbywała się na oczach społeczności międzynarodowej. Okrutne zbrodnie były popełniane przez oddziały milicji i uzbrojonej armii. Również ludność cywilna masowo przyczyniła się do masakry.

Pewien Świadek Jehowy, przybyły z Francji w ramach akcji niesienia pomocy, tak opisał to, co wraz z pozostałymi wysłannikami zobaczył 30 lipca:„Ujrzeliśmy koszmarne sceny. Wzdłuż drogi — kilometr za kilometrem — leżały zwłoki. Zbiorowe mogiły były wypełnione tysiącami ciał. Kiedy przedzieraliśmy się przez rojowisko ludzi, czuliśmy nieznośny odór. Tuż obok zmarłych bawiły się dzieci. Widzieliśmy ciała rodziców, których dzieci jeszcze żyły i kurczowo tuliły się do ich pleców. Takie widoki wciąż się powtarzały i boleśnie wryły się nam w pamięć. Przytłaczało nas uczucie całkowitej bezsiły. Nikt nie może pozostać spokojny w obliczu takich okropności i spustoszeń”.

Ludobójstwo, które miało miejsce w Rwandzie w 1994 roku, odbyło się przy biernej postawie żołnierzy UNAMIR..."

zródlo: http://religiapokoju.blox.pl/2006/04/Obluda-Zachodu-Masakra-w-Rwandzie.html

W tle tych przerazajácych wydarzen jedna z mlodych kobiet aby uniknác pewnego gwaltu i smierci znajduje schronienie razem z kilkoma innymi kobietami z plemienia Tutsi w lazience pastora(z plemienia Hutu). Bédác przerazona i na skraju wyczerpania zwraca sie do ostatniej deski ratunku czyli Boga a Bóg czy Duch jak kto woli daje o sobie znac...



niedziela, 25 października 2009

foto by Mariposa

Uwalniam wszystkie istoty
błądzące w moim umyśle,
rozsypane po całym wszechświecie
który także błądzi w moim umyśle,
a umysł błądzi w nim po raz wtóry
i trzeci,

uwalniam wszystkie istoty
głęboko schowane na jawie
w gonitwach i wodospadach dnia,
rodzące się w fantazjach erotycznych,
w więzieniach, na wojnach,
pojawiające się w świętych
pismach automatycznych
i w pismach świeckich,

uwalniam od wydawania się sobie,
od wydawania się innym,
od brania jednego za drugie,
i wspinania się po raz dwunasty
na tę samą górę


Jaroslaw Markiewicz

Dwie smierci.


Fragment z zapisu dzisiejszych snów:

1. Grupa zloczynców napada na rodzinny bydynek mieszkalny. Mnie dziwnym trafem udaje sié skryc w sásiedim budynku. Przerazony chowam sié tam do czasu rozwiázania sytuacji. Po kilku dniach brygada ratunkowa obezwladnia zbujów i uwalnia zakladników. Podczas wymykania sié z mojej kryjówki zostajé posádzony o bycie jednym z napastników i zastrzelony.

2. Trwa wojna a ja znajdujé sie w obozie jenieckim. Miédzy mna a jednym ze strazników przypominajácego SSmana wywiázuje sie przyjacielskie porozumienie. W krótkim czasie mam jednak zosatc stracony osobiscie przez mojego nowego znajomego. Caly czas mam silne wrazenie, ze ssman to inny ja. Po chwili udajey sié na miejsce gdzie dostal rozkaz mnie powiesic. Robi to niechétnie ale jest lojalnym zolnierzem. Rozumiejác, ze nie ma w tym nic osobistego starams sié zaakceptowac to co sié zaraz wydarzy jednak w miare zblizania sié do miejsca stracenia widze wiszáce ciala i dociera do mnie,ze sa to moje ostatnie minuty. Panika zastépuje ciche przyzwolenie i mówie mu o tym co czuje. widze w jego oczach smutek ale i zdecydowanie, odpowiada: Obiecujé, ze nie bedzie bolec...
Dochodzimy do dziwnej fortyfikacji, mój kat przekazuje swojemu oficerowi jakies papiery wskazujác na mnie po czym odbija w jakies boczne wyjscie. Przechodzác przez nie szybkim gestem wskazuje mi abym uciekal! Przebiegam przez brame fortyfikacji do wewnatrz(!) i barykadujé sié w pierwszym lepszym pomieszczeniu. Z zewnátrz slysze halas karabinów maszynowych i dobijanie sie do srodka. Zolnierze szturmujá wejscie a ja czekam na rychly koniec.

rycina by W.Blake http://boskakomedia.korona-pl.com/index.html

sobota, 24 października 2009

"Time is"




Słowami można zastąpić zapach i dotyk. Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi. Zapach można tak opisać, że nabierze smaku i kolorów.

Janusz L. Wisniewski